Tak, jakby mało znana agencja ratingowa Standpoint Research dopiero wczoraj dowiedziała się, że Philip Morris produkuje papierosy, które szkodzą, a Apple płaci pracownikom 2 dolary za godzinę, podczas gdy ma na koncie 150 mld dol. wolnej gotówki.
Podobnym zaskoczeniem są klienci odzieżowego koncernu LPP (właściciel marek Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay), którzy na Facebooku gorąco nawołują do bojkotowania produktów tej firmy od czasu, gdy zapowiedziała, że zarejestruje swoje marki na Cyprze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Jakkolwiek cynicznie to nie zabrzmi, te piętnowane w ostatnich dniach działania nie są niczym wyjątkowym i nie bulwersują inwestorów. Dlatego wydane przez Standpoint Research rekomendacje odbijają się dziś echem na amerykańskim rynku wyłącznie jako ciekawostka.
Dobrze, że klienci coraz częściej myślą o społecznie odpowiedzialnych aspektach biznesu, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ich masowa uwaga wciąż kieruje się ku nim rzadko i dosyć przypadkowo. Oponenci od kilku dni pytają oburzonych klientów LPP, dlaczego akurat ruch tego koncernu tak ich zbulwersował. Przecież na Cyprze i w innych rajach podatkowych od lat rozlicza się masa właścicieli dużych firm działających w Polsce. A listę takich firm łatwo sporządzić studiując ich strony internetowe i czytając prasę biznesową.
Klienci mają w rękach mocne karty – zawsze mogą bojkotować niechciane usługi. Tak się jednak składa, że ci polscy niesłychanie rzadko korzystają z tej możliwości. Trudno się też spodziewać, że po przeczytaniu rekomendacji Standpoint Research Amerykanie przestaną oblegać salony Apple'a czy stronę Amazona. Media społecznościowe mogą zacząć to zmieniać. W Polsce przykład platformy nc+, która buntem abonentów została zmuszona do zmiany polityki cenowej pokazał, że w sytuacji masowych protestów firmy muszą się liczyć z vox populi.