Wypowiedź 68-letniego Mullaly'ego udzieloną agencji Associated Press potwierdził także rzecznik prasowy Forda Jay Cooney. "Alan dał wyraźnie do zrozumienia, że zamierza przeciąć wszelkie spekulacje. Nie ma żadnych innych planów oprócz pracy dla Forda" – oświadczył.

Latem ubiegłego roku Steve Ballmer zapowiedział odejście na emeryturę z funkcji dyrektora Microsoftu, pozostawiając firmie jednak czas na znalezienie następcy. Mulally był wymieniany na krótkiej liście faworytów do objęcia  schedy po współzałożycielu i obecnym szefie Microsoftu. Wskazywali na niego nie tylko dziennikarze, ale także poważni analitycy. Jednym z argumentów miały być powiązania Mulally'ego z Seattle, gdzie ma siedzibę Micosoft. Przed przejściem w 2006 roku do Forda Mulally właśnie w tym mieście kierował oddziałem budowy samolotów komercyjnych w Boeingu.

Mulally nie chciał ujawnić dziennikarzom jak daleko posunęły się rozmowy o jego ewentualnym przejściu do technologicznego kolosa. Przyznał jednak, że spekulacje w mediach zaczęły wpływać negatywnie na atmosferę w jego własnej spółce. Zarząd Forda pozostawił mu co prawda wolną rękę, ale przedłużający się stan zawieszenia był na dłuższą scenę nie do zaakceptowania.

Powodów, dla których Microsoft przymierzał się do ściągnięcia do siebie szefa Forda nie trzeba daleko szukać. Mulally uchodzi w Detroit za człowieka opatrznościowego. W okresie kryzysu Ford jako jedyny koncern z amerykańskiej Wielkiej Trójki nie ogłosił bankructwa i nie został znacjonalizowany. Drugi co wielkości producent aut w USA przeprowadził głęboką i bolesną reorganizację, ale –  co najważniejsze – przywrócił Fordowi rentowność.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku