Dlaczego nie oburzam się na LPP

Świętym prawem przedsiębiorcy jest takie prowadzenie biznesu - zgodne z przepisami - by jak najwięcej na nim zarabiać.

Publikacja: 09.01.2014 14:22

Jeremi Jędrzejkowski, zastępca kierownika Działu Ekonomicznego „Rz”

Jeremi Jędrzejkowski, zastępca kierownika Działu Ekonomicznego „Rz”

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Burza, jaką wywołał rutynowy komunikat giełdowej spółki (z 24 grudnia zresztą) nie cichnie. LPP, największy polski sprzedawca odzieży, podał, że przenosi z Polski (19 proc. podatku) prawa do marek House, MOHITO i Sinsay na spółkę z Cypru (12,5 proc. podatku), a ta z kolei na firmę z Dubaju (0 proc. podatku).

No i ruszyło to, co Internet kocha najbardziej. Fala hejtu, pomyj i argumentów tak absurdalnych, że nie chce się nawet czytać tego bełkotu. Choć trzeba przyznać, że pojawiają się też wpisy rzeczowe. Ciekawe zresztą, kto aferkę nakręcił, bo życzliwa konkurencja w takich przypadkach też może dać o sobie znać. A Internet zbiorową histerię kocha (tak w sprawach pozytywnych, jak i tych mniej). Kiedyś informacja o czarnej wołdze rozchodziła się pocztą pantoflową długo. Dziś wystarczy jeden wpis na popularnym portalu.

Dla porządku: Ministerstwo Finansów stwierdza, że krok LPP jest zgodny z prawem. Choć resort podał nam, że pracuje nad ukróceniem podobnych działań poprzez modyfikację umów z innymi krajami.

Pozostaje jeszcze oczywiście istotna kwestia etyki. Ale pamiętajmy, że wielu polskich biznesmenów korzysta z możliwości „zachowania optymalnej struktury podatkowej" (to cytat z komunikatu LPP) i ma firmy za granicą, a nie przypominam sobie, by z tego powodu bojkotowano jakieś centra handlowe, media czy telekomy. LPP ma zresztą ten niefart, że jako spółka giełdowa musi takie informacje podawać. Firmy spoza giełdy mogą optymalizować do woli nikomu o tym nie mówiąc.

LPP zresztą na swojej stronie i na profilu Reserved na Facebooku odniosło się do sprawy, wytrącając argumenty o niepłaceniu w Polsce podatków. Firma podaje, że „prowadząc sprzedaż w 11 krajach Europy Środkowej i Wschodniej, około 90% należnych podatków ze swojej działalności, wpłaca do budżetu państwa polskiego, będąc w zeszłym roku 6 największym płatnikiem podatku dochodowego (CIT) wśród firm polskich (...).Łączna kwota podatków w ostatnim, zamkniętym roku budżetowym (2012) wyniosła 465 mln zł (CIT, VAT, cło i inne). Szacunkowa wartość odprowadzanych podatków za rok 2013, pomimo wprowadzonych zgodnie z obowiązującym prawem działań optymalizujących będzie wyraźnie wyższa i osiągnie około 540 mln zł. Wypracowany przez LPP S.A. zysk w większości jest reinwestowany w dynamiczny rozwój firmy w Polsce i za granicą, co w 2014 roku szacunkowo spowoduje wzrost o ponad 20 proc. odprowadzanych podatków w Polsce".

Jeszcze jedno – kluczowa marka LPP, czyli Reserved, trafiła za granicę już w lipcu 2011 r. (razem z marką Cropp). Wtedy nikt tego nie zauważył.

A w całym tym zgiełku najbardziej razi obłuda oburzonych. Bo z pewnością chcą kupić jak najtaniej jak najlepszą koszulkę. Jak będzie taniej u innych, to nie zapłacą z sentymentu drożej w Reserved (przy okazji: akurat nie robię zakupów w sklepach grupy LPP, nie mam też jej akcji).

Nie uwierzę też, że wszyscy oni przykładnie płacą abonament RTV, podatki przy pożyczeniu pieniędzy dla/od znajomych, przy kupnie/sprzedaży za ponad tysiąc złotych na portalu aukcyjnym czy wreszcie od tego, że np. sąsiad przystrzygł im trawnik/żywopłot czy naprawił samochód (tak, to jest korzyść podlegająca opodatkowaniu; „Rz" pisała o tym na stronach prawnych). Jestem także pewien, że gdyby tylko mogli – to z możliwości płacenia zerowego podatku skorzystali by natychmiast.

Burza, jaką wywołał rutynowy komunikat giełdowej spółki (z 24 grudnia zresztą) nie cichnie. LPP, największy polski sprzedawca odzieży, podał, że przenosi z Polski (19 proc. podatku) prawa do marek House, MOHITO i Sinsay na spółkę z Cypru (12,5 proc. podatku), a ta z kolei na firmę z Dubaju (0 proc. podatku).

No i ruszyło to, co Internet kocha najbardziej. Fala hejtu, pomyj i argumentów tak absurdalnych, że nie chce się nawet czytać tego bełkotu. Choć trzeba przyznać, że pojawiają się też wpisy rzeczowe. Ciekawe zresztą, kto aferkę nakręcił, bo życzliwa konkurencja w takich przypadkach też może dać o sobie znać. A Internet zbiorową histerię kocha (tak w sprawach pozytywnych, jak i tych mniej). Kiedyś informacja o czarnej wołdze rozchodziła się pocztą pantoflową długo. Dziś wystarczy jeden wpis na popularnym portalu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację