Okazało się, że według raportu Oxford Economics przygotowanego dla HSBC Polska mocno awansowała w światowym rankingu producentów zaawansowanych technologicznie (miarą jest udział w światowym eksporcie high-tech). Jeszcze w 2000 r. udział naszego eksportu takich wyrobów w eksporcie światowym wynosił 0,3 proc., natomiast w ubiegłym roku było to już 0,9 proc., co przesunęło nasz kraj z 21. na 14. miejsce w świecie.
Skąd taka nagła zmiana? Pół roku temu w badaniu IUS 2013 przeprowadzonym przez Innovation Union Scoreboard (jest to organ Komisji Europejskiej) Polska – po dwuletnim pobycie w grupie umiarkowanych innowatorów – spadła do klasy skromnych innowatorów.
Czyżby awans w badaniu Oxford Economics był efektem powiększenia nakładów na badania i rozwój? Od początku tego wieku udział nakładów na B+R w PKB zwiększył się z 0,65 do 0,77 proc. A może jest to skutek planów i programów rozwoju przewidujących oszałamiający wzrost nakładów w przyszłości (np. krajowy program reform na rzecz realizacji strategii Europa 2020; w 2020 roku nakłady miałyby wynieść 1,7 proc. PKB)?
Wytłumaczenie jest jednak inne. Instytucja Komisji Europejskiej mierzy nakłady, natomiast Oxford Economics efekty. Zatem trzeba zadecydować, w co się bardziej wierzy: statystykę (zaksięgowane miliardy) czy w zdrowy rozsądek (widoczne gołym okiem zmiany w gospodarce). Jeżeli wybieramy to drugie, systematyczny awans Polski nie powinien dziwić.
Wracając przed 25 laty do normalnej gospodarki, byliśmy odizolowanym od świata skansenem technologicznym. Od tego czasu każda inwestycja niosła ze sobą postęp technologiczny, gdyż po prostu odtworzenie starych, „radzieckich" technologii było już niemożliwe.