Banki dotychczas rzadko pozbywały się takich wierzytelności, zwłaszcza o tak dużej wartości. Nie miały zresztą specjalnych powodów - pożyczki mieszkaniowe należały zawsze do najlepiej spłacanych, odsetek tzw. złych kredytów wynosi tu zaledwie 3 proc. Ale w miarę jak mija coraz więcej czasu od boomu kredytowego z drugiej połowy poprzedniej dekady, przybywa tych, którzy mają problemy z obsługą zadłużenia.

Oczywiście ci, którzy zaciągają jakiekolwiek zobowiązania finansowe, powinni brać pod uwagę wszystkie okoliczności, mogące utrudnić ich spłatę. Trzeba jednak przyznać, że kryzys finansowy z 2008 roku i jego następstwa gospodarcze mogły wyjątkowo mocno zmienić sytuację wielu osób. Symptomatyczne jest to, że na pierwszą dużą sprzedaż wierzytelności zdecydował się jeden z najbardziej agresywnych przed kilku laty graczy na rynku hipotecznym. W czasie kredytowego boomu jego konkurenci złośliwie nawet mówili, że udziela kredytu „na dowód osobisty".  Ale w tamtym czasie większość banków bardzo optymistycznie podchodziło do oceny zdolności kredytowej klientów i mocno szła im na rękę, byle tylko zwiększyć swoją sprzedaż. Ach, kto jeszcze pamięta te reklamy kredytów na 130 proc. wartości mieszkania, z okresem spłaty rozłożonym na 40 lat...

Oczywiście dłużnicy na pewno mocno  się zdziwią i zaniepokoją, kiedy w sprawie zaległych spłat zadzwoni do nich windykator. Ale przejęcie portfela wierzytelności od banku przez firmę windykacyjną może okazać się korzystne dla wszystkich zainteresowanych. Bank „odmraża" sporą kwotę, którą może przeznaczyć na kolejne pożyczki. Nie będzie musiał latami wydawać pieniędzy na windykację a  jego wizerunku nie obciąży ewentualna ostateczność, czyli eksmisja właściciela i licytacja mieszkania. Z kolei wyspecjalizowanej firmie windykacyjnej, która kupiła wierzytelności za niecałą 1/3 ich wartości, zapewne uda się odzyskać znacznie większą kwotę. Zaś dłużnik może liczyć na bardziej elastyczne zasady spłaty niż dotychczas. Banki bowiem niechętnie godziły się na zmianę warunków kredytu, a jeżeli już to robiły, to wiązało się to oczywiście z dodatkowymi opłatami.  Można się wiec tylko dziwić, że ten segment rynku windykacyjnego rozwija się u nas tak późno.