Od zapowiedzi do realizacji droga jednak daleka i skomplikowana. Polscy operatorzy mówią krótko: nie da się. Opinie zebrane do projektu, jaki trafił do Parlamentu Europejskiego, są bardziej dyplomatyczne. Czytamy w nim, że wprawdzie ostateczne zniesienie detalicznych opłat roamingowych dla połączeń głosowych, SMS i transferu danych nie narusza prawa, ale niesie ze sobą wysoki poziom niepewności. „O ile cele i ambicje przedstawione we wniosku są godne pochwały, o tyle proponowany instrument jest zbyt fragmentaryczny i pozbawiony strategicznego ukierunkowania na osiągnięcie celu, jakim jest unijny jednolity rynek łączności elektronicznej" – czytamy w uzasadnieniu.
Tak więc idea sobie, rzeczywistość sobie. Nie ukrywa tego zresztą także wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Neelie Kroes, która w komentarzu do głosowania stwierdziła, że jest ono dotrzymaniem zobowiązania UE wobec obywateli. Tyle tylko, że mówiło ono o zniesieniu barier w celu ułatwienia życia i sprawienia, by było ono mniej kosztowne. Samo głosowanie nie spełnia żadnych obietnic. Tym bardziej że lada chwila skład Parlamentu się zmieni i tak naprawdę zatwierdzenie zmian przypadnie już komu innemu. Boję się, że taki obrót sprawy jest wynikiem zdecydowanego sprzeciwu operatorów telekomunikacyjnych. Po wyborach, gdy projekt znów trafi pod obrady Parlamentu i... przepadnie, usłyszymy, że to wina ustawodawcy. Źle przygotował projekt. Oby nie. Zmiany mają wejść w życie dopiero za dwa lata. Jest więc czas na poprawienie zapisów w projekcie i przygotowanie techniczne, aby roaming znieść się dało.