Są to przykłady działań powodujących straty dla budżetu i narażających na szwank interes klientów. Mimo mocnego oskarżenia o nieetyczność i działanie na szkodę państwa wystąpienie to nie wywołało większej dyskusji. Szefowie banków cichcem komentowali, że działania te były zgodne z prawem. Nadzór finansowy nie zgłaszał zastrzeżeń. Nie było zmowy monopolistycznej. Banki działają na konkurencyjnym rynku.
Literalnie rzecz biorąc, zarzut wykorzystywania jednostkowej pozycji monopolistycznej rzeczywiście jest nietrafiony. Ale można mówić o uprzywilejowanej pozycji całego sektora. Wskazuje na to opublikowany w tym samym czasie raport NBP. Wynika z niego, że w 2012 r. rentowność towarzystw funduszy inwestycyjnych wynosiła 32 proc., firm ubezpieczeniowych i towarzystw emerytalnych – 20 proc., a banków – 13 proc.; są to wskaźniki dużo wyższe niż w innych działach gospodarki. W ubiegłym roku banki utrzymały zysk w wysokości 15,4 mld zł, na samych opłatach i prowizjach zarabiając 14 mld zł (zatem niemal cały zysk miały zapewniony z góry).
Z całą pewnością można natomiast mówić o monopolu informacyjnym czy, jak kto woli, o asymetrii informacji. Klienci instytucji finansowych mają nieporównywalnie mniejszą wiedzę o zagrożeniach i łatwo namówić ich do udziału w transakcjach ryzykownych, kończących się stratą. A brak należytej staranności w niwelowaniu owego gorszego dostępu do informacji można już podciągnąć pod łamanie prawa.
Asymetria informacji wyrządza klientom krzywdę nie tylko w transakcjach finansowych. Nasuwają się tu dwa przykłady: rynek reklam i sprzedaż bezpośrednia. Ten pierwszy czasem jest uważany za siłę napędową gospodarki, powiększającą popyt. Stąd częste narzekania na jego zbyt małe rozmiary w Polsce.
Nie zwraca się jednak uwagi na szkody. Pierwsza to zakłócanie komunikacji społecznej (nie można oglądać telewizji bez obowiązkowego obejrzenia kilku minut reklam, ani otworzyć strony internetowej bez zamknięcia kilku wyskakujących okien). Jako drugą szkodę wymieniłbym podawanie nieprawdziwych informacji, powiększających asymetrię. Pół biedy, gdy wynika z nich, że użycie danego kosmetyku zapewni nam wygląd gwiazdy filmowej. Gorzej, kiedy reklamy zachęcają do jedzenia śmieciowej żywności lub zapewniają, że paralek bez recepty leczy wszelkie dolegliwości (rynek owych cudownych i często szkodliwych specyfików wart jest w Polsce 12 mld zł; jest to jedna piąta ogółu wydatków na ochronę zdrowia).