W ostatnio prowadzonych dyskusjach na temat ukraińskich reform na pierwszy plan wysuwa się kwestia dotacji do cen energii, które przynoszą szkodliwe skutki zarówno pod względem społecznym i finansowym, jak i z punktu widzenia środowiska naturalnego oraz przestrzegania zasad.
Polska ma własne doświadczenia z cenami ustalanymi w sztuczny sposób w oderwaniu od gospodarczej rzeczywistości, a także z szeroko zakrojonymi dotacjami, które ostatecznie napędzają korupcję. Polacy na własnej skórze poznali szkodliwe efekty takiej polityki. A jednak wiele krajów nadal ją stosuje – od Europy Wschodniej po Bliski Wschód i od Ameryki Łacińskiej po Azję Wschodnią.
W wielu przypadkach dotacje do cen energii biorą się zapewne z dobrych intencji – twórcom polityki zależy na tym, aby najuboższych było stać na zakup gazu i paliw potrzebnych do codziennego życia. Na pierwszy rzut oka likwidacja dotacji może się wydawać niesprawiedliwym i bezwzględnym działaniem dodatkowo utrudniającym życie ludziom, którzy i tak ledwo wiążą koniec z końcem.
Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, w której polityka wynikająca z dobrych intencji może przynosić opłakane skutki.
Ochrona ubogich ?czy transfer środków
Okazuje się bowiem, że na dotacjach do cen energii wcale nie korzystają głównie ubodzy czy choćby przedstawiciele niższej klasy średniej. Jak wynika z licznych badań na ten temat, najwięcej zyskują najbogatsi: to oni mają większe domy, które trzeba ogrzać i mocniejsze samochody, które zużywają więcej energii... Koncepcja mająca na celu ochronę ubogich przerodziła się w transfer środków publicznych do zamożniejszych warstw społeczeństwa.