Reklama

Zegar już tyka

To po stronie Gazpromu leży obowiązek realizacji dostaw gazu krajom Unii.

Publikacja: 04.05.2014 13:03

Zegar już tyka

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Dlatego to Rosjanie muszą znaleźć kompromis z Ukrainą, bo sami stracą twarz i wiarygodność biznesową.

To, że pięć lat temu Julia Tymoszenko podpisała zły kontrakt z Gazpromem jest oczywiste. Wysoka cena, klauzula „bierz lub płać" wymuszająca zapłatę nawet gdy potrzeby gazowe klienta spadają, to tylko te punkty z umowy, niekorzystne dla Kijowa, które znamy. Czy jest w niej coś o tranzycie do Europy, nie wiadomo.

Wiemy natomiast, że póki nie powstanie gazociąg południowy, to Ukraina wciąż pozostaje w grze o płynne i bezpieczne dostawy z Rosji. Nasz sąsiad ma największy system przesyłu gazu w Europie i w odróżnieniu od Białorusi, magistrale pozostają wciąż w ukraińskich rękach.

To bardzo utrudnia Gazpromowi działanie, bo wciąż musi się z Kijowem liczyć i dogadywać. A nowe władze w Kijowie zdają się w końcu rozumieć, jaki atut mają w rękawie.

Temu wszystkiemu przygląda się coraz bardziej zaniepokojona Bruksela. Wprawdzie idzie lato, gdy gaz nie jest surowcem strategicznym, ale po leci szybko nadejdzie jesień i zima. A wtedy gaz się każdemu przyda.

Reklama
Reklama

Gazprom po raz pierwszy od wielu lat znalazł się w sytuacji, gdy deklaracje o pewności dostaw i wiarygodności sprzedającego stają pod znakiem zapytania. Przez konflikt wywołany przez Rosję, kraje Unii zyskały świadomość, że muszą szybko szukać alternatywy dla rosyjskich surowców.

Rosjanie też zdają sobie sprawę, że tracą twarz. I nie mogą jak pięć lat temu, po prostu na dwa tygodnie przykręcić kurek. Teraz wyznaczają Ukrainie kolejne terminy, zapewniając nas jednocześnie, że klienci, którzy płacą, nie mają się co obawiać o brak dostaw.

Jest dla mnie oczywiste, że Ukraina musi swoje długi spłacić i nie bardzo mnie obchodzi, że przez lata płaciła drogo za rosyjski gaz. Kontrakt pozostaje kontraktem, tak długo dopóki nie podpisze się nowego. Ale klienci płacący regularnie nie mogą tracić, przez to, że w tym samym bloku mieszka dłużnik, walczący z dostawcą.

Dlatego kluczowe jest, na jak długo starczy Brukseli cierpliwości do obu stron tego konfliktu. I czy i jaką ma taktykę w wypadku jego zaostrzenia.

Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama