Producent śrub Rawlplug rośnie w siłę

Otrzymałem kilka ofert, ale spółka nie jest na sprzedaż – mówi Radosław Koelner, prezes Rawlpluga.

Publikacja: 16.05.2014 04:21

Producent śrub Rawlplug rośnie w siłę

Foto: materiały prasowe

Radosław Koelner: Koelner zmieniając w 2013 r. nazwę na Rawlplug miał ambitne plany ekspansji zagranicznej i odbudowy pozycji stuletniej marki Rawlplug na świecie. Czy ta strategia przynosi już owoce?

Konsekwentnie realizujemy nasze plany, choć oczywiście sytuacja na poszczególnych rynkach jest różna i czasami na efekty naszej pracy trzeba będzie poczekać dłużej. Zmiana nazwy już przyniosła pozytywne rezultaty na przykład w Wielkiej Brytanii, która jest rodzimym rynkiem marki Rawlplug. Tam odzyskaliśmy już trwałą rentowność poprzez bezpośrednią współpracę z lokalnymi dystrybutorami. Umacniamy również brytyjski dział R&D, co ułatwi nam pozyskiwanie wysokomarżowych kontraktów. Jesteśmy twórcą, a nie odtwórcą. Oprócz tego dobrze układa się sprzedaż na Węgrzech, gdzie w I kwartale tego roku odnotowaliśmy 20-procentowy wzrost obrotów. Gorzej wygląda natomiast rynek w Rumunii i Bułgarii, gdzie koniunktura dla producentów zamocowań jest słaba.

To na tamtych rynkach zanotowaliście w minionym roku najgorsze wyniki?

Najgorsze wyniki pokazała spółka w Irlandii. W konsekwencji rozstaliśmy się więc z jej dotychczasowym zarządem i poważnie obcięliśmy jej budżet. Nie rezygnujemy z tego rynku, bo tam są obecni wszyscy nasi najwięksi konkurenci. Nie będziemy jednak inwestować w irlandzką spółkę, jest bowiem wiele innych ciekawszych rynków, gdzie możemy ulokować pieniądze.

Na przykład w Dubaju? Budowa w tym kraju fabryki zamocowań za 7 mln dolarów to wciąż realny plan? Jak dotąd z roku na rok odkładaliście realizację tego projektu...

Branża zamocowań w krajach arabskich ma ogromne perspektywy , ale budowanie tam pozycji trwa latami. Proszę się więc nie dziwić, że choć mamy już zarezerwowane grunty i gotowy projekt fabryki, to wciąż czekamy na odpowiedni moment na uruchomienie inwestycji. W ubiegłym roku nasza spółka w Dubaju odnotowała wzrost sprzedaży o 50 proc. Tegoroczny budżet zakłada wzrost o kolejne 40 proc. Jeśli nasze udziały będą rosły w takim tempie, to za dwa lata powrót do planów budowy fabryki w Zjednoczonych Emiratach Arabskich będzie bardzo realny.

Wiem, że swego czasu myśleliście również o uruchomieniu produkcji w Stanach Zjednoczonych. Czy to się uda?

Na razie wstrzymaliśmy te plany. Z naszych szacunków wynika, że aby zainwestować w USA i skutecznie konkurować w tym kraju, musielibyśmy wydać na start 30 – 50 mln dolarów. To byłaby ogromna inwestycja i na razie się jej nie podejmiemy. Mamy za sobą realizację dużego projektu w polskiej fabryce w Łańcucie i na razie skupiamy się na  uzyskaniu jak największych korzyści z tej inwestycji. Korzyści te są podwójne. Z jednej strony jesteśmy w stanie mocno oszczędzać na energii dzięki nowoczesności nowych linii. Z drugiej strony, możemy produkować najbardziej wymagające jakościowo i wysoko marżowe wyroby, na przykład do samochodów klasy premium.

To znaczy, że nie będzie kolejnych dużych inwestycji?

W najbliższych latach realizować będziemy mniejsze przedsięwzięcia. W przyszłym roku planujemy na przykład automatyzację procesów produkcyjnych we Wrocławiu. Kolejny projekt to automatyzacja wyrobu etykiet, która już trwa i będzie w pełni sprawna w III kwartale tego roku. Stawiamy też na efektywność energetyczną maszyn. W tym roku na inwestycje wydamy około 15 mln zł.

Nowe linie hartownicze w Łańcucie, na których będziecie produkować m.in. produkty dla motoryzacji, uruchomiliście z kilkumiesięcznym poślizgiem. Kiedy zobaczymy efekty tej inwestycji w wynikach spółki?

Już w tym roku. Tylko od początku stycznia zanotowaliśmy znaczący wzrost zamówień z branży motoryzacyjnej w porównaniu do roku ubiegłego. Dla przykładu, mamy trzy razy więcej zamówień od Mercedesa i dwa razy więcej od BMW. Do tego mogą dojść kolejni klienci, np. z branży sprzętu rolniczego. To pokazuje, jak znaczący będzie przyrost sprzedaży w tym segmencie w tym roku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, łańcucki Śrubex może w tym roku osiągnąć 35% przychodów tylko z motoryzacji. Nowa hala działa na razie na 70 proc. swoich możliwości, a wkrótce zacznie pracować 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Automotive śrubowy ma wartość 2,5 mld euro rocznie, a Rawlplug jest już jedną z zaledwie kilkunastu firm, które mają w Europie kompetencje w tym zakresie.

Tak dobrze wygląda w tym roku pozyskiwanie kontraktów tylko z branży motoryzacyjnej czy również od innych klientów?

Automotive to dziś prawie 30 proc. obrotów Śrubeksu i 10 proc. przychodów całej Grupy. Docelowo chcemy by branża ta stanowiła 50 – 60 proc. obrotów łańcuckiej spółki. Wyroby produkowane w nowej hali nie będą jednak sprzedawane tylko dla motoryzacji, ale również dla przemysłu, choć tu marże są niższe. Patrząc na I kwartał, muszę przyznać, że koniunktura nam sprzyja. Poprawiamy sprzedaż we wszystkich segmentach i nie ma sygnałów, by sytuacja ta miała się zmienić. Mimo to poczekajmy z ostateczną oceną do końca II kwartału. Wyniki za całe półrocze dadzą nam pełniejszy obraz tego, jak może wyglądać cały rok. Póki co, w rozmowach z naszymi klientami czuje się optymizm.

Pomimo napiętej sytuacji za naszą wschodnią granicą? Rawlplug ma przecież spółki zależne i w Rosji i na Ukrainie.

To prawda, ale żadnej z tych firm nie konsolidujemy w Grupie. Przychody fabryki w Kaliningradzie są niewielkie – w ubiegłym roku sięgnęły około 10 mln zł. Zakład ten 80 proc. swojej produkcji sprzedaje w Moskwie i Petersburgu. Mamy ponadto udziały w spółce handlowej we Lwowie – aktualnie 51 proc. jej kapitału jest w naszym rękach.. Ukraińska spółka poprawiła w tym roku sprzedaż o kilkanaście procent, ale niemal cały ten dodatkowy zysk został przejedzony przez osłabienie hrywny. Mamy tam zaufanych wspólników ukraińskich, z którymi współpracujemy już od ponad 10 lat i którzy bronią swoich, a więc i naszych, interesów na Ukrainie. Pamiętajmy, że Rosja zawsze była niestabilna i w zasadzie ryzyko związane z działalnością na Wschodzie wciąż jest podobne.

Jest szansa na poprawę rentowności Grupy w tym roku?

Mocno na to liczymy. Produkujemy setki wyrobów i rentowność każdego z nich jest inna. Do tej pory w naszej sprzedaży przeważały produkty niskomarżowe. Teraz zmieniamy profil i idziemy w kierunku wyrobów wysokomarżowych, choćby wspomnianych już zamocowań dla motoryzacji. Mamy wysoką dźwignię operacyjną. W Łańcucie poprawa przychodów o 10 proc. skutkuje wzrostem zysku operacyjnego o 40 proc. To ogromny potencjał, który już w tym roku zaowocuje znaczącą poprawą naszych wyników finansowych.  Jeśli uda nam się zwiększyć sprzedaż tylko do 700 mln zł, nasz zysk netto mógłby wzrosnąć o około 15 mln zł, podczas gdy w 2013 r. wyniósł tylko 13,1 mln zł. Dalszy wzrost sprzedaży, o którym jesteśmy przekonani, zwielokrotni nasze wyniki finansowe.

Mimo tych zapowiedzi kurs akcji Rawlpluga wciąż utrzymuje się znacząco poniżej maksimum z 2007 r., kiedy to za papiery spółki płacono nawet ponad 70 zł.

Jesteśmy dziś firmą znacznie większą i znacznie lepiej zarządzaną niż wówczas, gdy notowania spółki biły rekordy. W mojej ocenie akcje naszej spółki są mocno niedoszacowane. Jesteśmy dziś trzecim największym producentem zamocowań w Europie, mamy silną markę, świetne perspektywy rozwoju i mam nadzieję, że wreszcie zostanie to docenione przez inwestorów.

Taka wycena spółki może skłaniać waszą konkurencję do przejęcia Rawlpluga. Słyszałam, że otrzymał już pan propozycję sprzedaży udziałów.

To prawda. Propozycji było nawet kilka, od dużych zagranicznych producentów zamocowań. Ceny w ofertach były znacznie wyższe od tych, po których handlowane są dziś akcje spółki na warszawskiej giełdzie. Moja odpowiedź była jednak zawsze taka sama – spółka nie jest na sprzedaż. Wierzę w jej dalszy rozwój i w to, że może ona jeszcze znacząco zwiększyć swoją wartość.

Podnieść wartość spółki na GPW mógł skup akcji własnych, na który walne zgromadzenie zgodziło się w ubiegłym roku. Zapowiadał Pan, że nie będziecie czekać z realizacją skupu, a tymczasem do dziś nic w tej sprawie się nie wydarzyło.

Program skupu akcji własnych zakłada, że możemy przeznaczyć na ten cel nawet 21,6 mln zł. Rozważamy jeszcze, czy zdecydować się na jego uruchomienie już teraz czy lepiej wypłacić akcjonariuszom dywidendę z zysku za 2013 r. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmiemy do końca maja.

Radosław Koelner: Koelner zmieniając w 2013 r. nazwę na Rawlplug miał ambitne plany ekspansji zagranicznej i odbudowy pozycji stuletniej marki Rawlplug na świecie. Czy ta strategia przynosi już owoce?

Konsekwentnie realizujemy nasze plany, choć oczywiście sytuacja na poszczególnych rynkach jest różna i czasami na efekty naszej pracy trzeba będzie poczekać dłużej. Zmiana nazwy już przyniosła pozytywne rezultaty na przykład w Wielkiej Brytanii, która jest rodzimym rynkiem marki Rawlplug. Tam odzyskaliśmy już trwałą rentowność poprzez bezpośrednią współpracę z lokalnymi dystrybutorami. Umacniamy również brytyjski dział R&D, co ułatwi nam pozyskiwanie wysokomarżowych kontraktów. Jesteśmy twórcą, a nie odtwórcą. Oprócz tego dobrze układa się sprzedaż na Węgrzech, gdzie w I kwartale tego roku odnotowaliśmy 20-procentowy wzrost obrotów. Gorzej wygląda natomiast rynek w Rumunii i Bułgarii, gdzie koniunktura dla producentów zamocowań jest słaba.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację