16-letnia już historia RPP pokazuje, że gremium to bardzo często nie miało wyczucia podejmując decyzje o wysokości stóp procentowych. Zarówno ich obniżki, jak i podwyżki były zwykle albo spóźnione, albo zbyt małe, w związku z czym nie przynosiły pozytywnych efektów gospodarczych. W niektórych przypadkach można nawet się zastanawiać, czy gospodarce nie zaszkodziły.

W dodatku Rada z wielką nonszalancją traktuje cel inflacyjny, czyli utrzymywanie inflacji w przedziale 1,5-3,5 proc. Wyraźnie widać, że okresy, kiedy wzrost cen utrzymywał się w tym przedziale są łącznie krótsze od tych, kiedy był wyższy lub niższy. Gdyby członkowie RPP byli wynagradzani za efektywność swoich decyzji, a nie za samo zasiadanie w Radzie, z pewnością nie mogliby liczyć na kokosy. Również w ostatnim czasie, mimo wyraźnych sygnałów, że otoczenia gospodarcze wcale nie jest tak korzystne jak przewidywano jeszcze na początku roku a ożywienie w strefie euro jest na tyle niepewne, że skłoniło to Europejski Bank Centralny do obniżki swoich stóp procentowych na początku czerwca, większość członków RPP deklarowała, że nie należy zmieniać ceny pieniądza w Polsce. Jednak opublikowana właśnie projekcja inflacji, pokazująca, że w najbliższych miesiącach czeka nas deflacja, w przyszłym roku średnioroczna inflacja wyniesie zaledwie 1,4 proc., a w 2016 2,3 proc., powinna zmusić RPP do szybkich decyzji.

To prawda, że celem Rady Polityki Pieniężnej jest dbanie o stabilność pieniądza. Ale skoro nawet prognozy NBP pokazują, że w ciągu najbliższych dwóch lat nie ma zagrożenia dla osiągnięcia tego celu, natomiast istnieje ryzyko, że gospodarka znów może spowolnić, to naprawdę trudno będzie wytłumaczyć ekonomistom i analitykom dalsze utrzymywanie stóp procentowych na obecnym poziomie.