Wcześniej niż później Rosjanie podadzą tyły także w Polsce, gdzie nie osiągnęli wystarczająco dużej skali biznesu. Nie powinni mieć problemu ze znalezieniem chętnego na stacje. W szranki mógłby stanąć choćby Lotos, który bardzo chce powiększyć swoją sieć sprzedaży. Półtora roku temu Shell sprzątnął mu sprzed nosa stacje Neste, wycofującego się z Polski koncernu fińskiego. Teraz pojawia się kolejna okazja dla spółki z Gdańska.

Byłby to pierwszy przypadek, kiedy na sankcjach Zachodu przeciwko Rosji skorzysta polska firma. Bo prezes Łukoila Wagit Alekperow wcale nie ukrywa, że musi skrócić inwestycyjny front właśnie z powodu sankcji, nawet jeśli jego koncern nie został nimi bezpośrednio objęty. Boleśnie odczuje przecież odcięcie od zachodniego kapitału kontrolowanych przez Kreml banków. – Jesteśmy rosyjską firmą, to uderzy w nas, tak jak w każdego innego – mówił Alekperow.

To paradoks, ale ten sam odwrót Rosjan, który daje szansę Lotosowi, pogarsza pozycję konkurencyjną Orlenu w regionie. Nie dość, że w kraju może się wzmocnić odwieczny rywal z Gdańska, to w Czechach na potężnego przeciwnika wyrasta węgierski MOL. Już prowadzi tam ofensywę pod marką Slovnaftu, a teraz – kupując stacje Łukoila – powiększy stan posiadania w tym kraju. I pomyśleć, że jeszcze 10 lat temu Węgrzy myśleli o fuzji z Orlenem...