Ponieważ EBC planuje wielki skup obligacji rządowych, ich ceny wzrosły, a oprocentowanie osiągnęło historyczne minima.
Oprocentowanie niemieckich dziesięcioletnich obligacji rządowych spadło pod koniec lipca do poziomu 1,12 proc. – najniższego od 1800 roku.
W Holandii oprocentowanie obligacji rządowych jest najniższe od 500 lat, we Francji od 250 lat. Podobnie jest w wielu innych krajach, w tym również w tych, które mają najwyższy w historii poziom długu publicznego, przekraczający 100 proc. PKB.
Załóżmy, że oprocentowanie dziesięcioletnich obligacji rządowych w jakimś kraju spadnie do zera. Co to oznacza? Otóż rząd tego kraju może pożyczyć dowolną ilość pieniędzy za darmo, przez dziesięć lat nie płacąc absolutnie nic w postaci odsetek, a dopiero po dziesięciu latach będzie musiał oddać wartość pożyczki. Ale wtedy przecież będzie rządził ktoś inny, bo w demokracji prawie się nie zdarza, żeby jedna osoba pełniła funkcję premiera lub prezydenta dłużej niż przez dwie kadencje.
Rząd może zatem pożyczyć dowolną ilość pieniędzy i nie płacić z tego tytułu żadnych odsetek. Co zrobi w takiej sytuacji typowy rząd, szczególnie jeżeli gospodarka kraju jest w stagnacji lub recesji? Zacznie pożyczać bez opamiętania, żeby sfinansować różne programy, które mają poprawić jego notowania. Dopłaty do mieszkań, szczodre zasiłki, inwestycje publiczne, zatrudnianie nowych urzędników i wiele innych. Efektem zerowych stóp procentowych jest coraz większy rząd i administracja publiczna i coraz większy dług publiczny.