Reklama

Fiskus u dilera

Nie chodzi oczywiście o dilera samochodów osobowych, ale o tego, który sprzedaje narkotyki. Skoro bowiem od dwóch dni Główny Urząd Statystyczny wlicza działalność nielegalną do PKB, to czemu wszędobylscy urzędnicy nie mieliby się zająć podatkowym nękaniem rekinów narkobiznesu?

Publikacja: 01.10.2014 10:54

Fiskus u dilera

Foto: materiały prasowe

Wszak ci sami urzędnicy bez najmniejszych oporów nękają czy to przedsiębiorców, czy też statystycznego Jana Kowalskiego. Oczywiście nie każdy urzędnik skarbowy jest bestią za biurkiem. Znam panią naczelnik jednego z warszawskich urzędów i jest ona, można powiedzieć, do rany przyłóż.

Ale wracając do tematu. Zastanawiam się, myślę, dedukuję, chodzę w tę i z powrotem i za nic w świecie nie mogę zrozumieć, po co my tę działalność nielegalną wrzucamy do PKB? Ktoś powie: Unia kazała! Ja pytam jednak dalej – po co nam to? Żeby zmniejszyć stosunek długu do PKB? Wartość nieistotna. Szkoda zachodu. Według Głównego Urzędu Statystycznego PKB za zeszły rok skoczył nam raptem o 0,1 proc. Żeby mieć wszystko dokładnie policzone? Niby na jakiej podstawie? Widzieli Państwo kiedykolwiek urzędnika chodzącego wieczorem od jednej czerwonej latarni do drugiej i pytającego o cennik usług? Albo sprawdzającego, ile kosztuje gram marihuany na czarnym rynku? Ja też nie widziałem. Skąd zatem GUS wie, ile to wszystko jest warte?

Z pomocą znowu przychodzi UE, a konkretnie Komisja Europejska. Ta w ostatnich latach opracowała zasady liczenia dochodów z prostytucji, narkobiznesu, przemytu alkoholu i wyrobów tytoniowych. GUS wziął to za dobrą monetę i policzył, że cała ta czarna strefa wytworzyła 13 mld zł. A gdyby tak sprytni urzędnicy potrafili obłożyć to VAT-em? Proszę bardzo, do budżetu trafiłoby niemal 3 mld zł. No to postawiłem przed nimi zadanie...

Ale już bez żartów, zasmucił mnie rozmiar szarej strefy w polskiej gospodarce. I wcale nie chodzi o te drobne 13 mld zł, ale o całą szarą strefę. Szacuje się bowiem, że działalność ukrywana przed urzędnikami odpowiada za czwartą część naszej gospodarki a wskaźnik ten jest jednym z najwyższych w Europie. I teraz wcale nie chcę napisać, że jesteśmy tacy straszni, bo 25 proc. z nas oszukuje. Teraz chcę zapytać, co takiego złego robi nasze państwo, że wypycha tylu obywateli w szarą strefę? Ja zakładam bowiem, że z natury jesteśmy narodem dobrym i uczciwym. Może więc trzeba pomyśleć o tym w inny sposób? Nie – jak uszczelnić granice i nasz system podatkowy, ale ?– co zrobić, żeby nie opłacało się nawet myśleć o szarej strefie.

Może akcyzę na alkohol zamiast podnosić, trzeba obniżać? Może stawka VAT powinna być jedna? Nie byłoby wtedy pola do oszustw i nadużyć, bo każdy towar czy usługa obłożone byłyby takim samym podatkiem. Może koszty pracy powinny wyglądać inaczej? Tak, by nie opłacało się dawać pieniędzy pracownikom pod stołem. To wszystko: może. Ale przecież w urzędach siedzi wiele głów mądrzejszych ode mnie. Może więc te głowy trochę by się zastanowiły...

Reklama
Reklama

Ernest Bodziuch, dziennikarz telewizji Polsat News

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama