Wszak ci sami urzędnicy bez najmniejszych oporów nękają czy to przedsiębiorców, czy też statystycznego Jana Kowalskiego. Oczywiście nie każdy urzędnik skarbowy jest bestią za biurkiem. Znam panią naczelnik jednego z warszawskich urzędów i jest ona, można powiedzieć, do rany przyłóż.
Ale wracając do tematu. Zastanawiam się, myślę, dedukuję, chodzę w tę i z powrotem i za nic w świecie nie mogę zrozumieć, po co my tę działalność nielegalną wrzucamy do PKB? Ktoś powie: Unia kazała! Ja pytam jednak dalej – po co nam to? Żeby zmniejszyć stosunek długu do PKB? Wartość nieistotna. Szkoda zachodu. Według Głównego Urzędu Statystycznego PKB za zeszły rok skoczył nam raptem o 0,1 proc. Żeby mieć wszystko dokładnie policzone? Niby na jakiej podstawie? Widzieli Państwo kiedykolwiek urzędnika chodzącego wieczorem od jednej czerwonej latarni do drugiej i pytającego o cennik usług? Albo sprawdzającego, ile kosztuje gram marihuany na czarnym rynku? Ja też nie widziałem. Skąd zatem GUS wie, ile to wszystko jest warte?
Z pomocą znowu przychodzi UE, a konkretnie Komisja Europejska. Ta w ostatnich latach opracowała zasady liczenia dochodów z prostytucji, narkobiznesu, przemytu alkoholu i wyrobów tytoniowych. GUS wziął to za dobrą monetę i policzył, że cała ta czarna strefa wytworzyła 13 mld zł. A gdyby tak sprytni urzędnicy potrafili obłożyć to VAT-em? Proszę bardzo, do budżetu trafiłoby niemal 3 mld zł. No to postawiłem przed nimi zadanie...
Ale już bez żartów, zasmucił mnie rozmiar szarej strefy w polskiej gospodarce. I wcale nie chodzi o te drobne 13 mld zł, ale o całą szarą strefę. Szacuje się bowiem, że działalność ukrywana przed urzędnikami odpowiada za czwartą część naszej gospodarki a wskaźnik ten jest jednym z najwyższych w Europie. I teraz wcale nie chcę napisać, że jesteśmy tacy straszni, bo 25 proc. z nas oszukuje. Teraz chcę zapytać, co takiego złego robi nasze państwo, że wypycha tylu obywateli w szarą strefę? Ja zakładam bowiem, że z natury jesteśmy narodem dobrym i uczciwym. Może więc trzeba pomyśleć o tym w inny sposób? Nie – jak uszczelnić granice i nasz system podatkowy, ale ?– co zrobić, żeby nie opłacało się nawet myśleć o szarej strefie.
Może akcyzę na alkohol zamiast podnosić, trzeba obniżać? Może stawka VAT powinna być jedna? Nie byłoby wtedy pola do oszustw i nadużyć, bo każdy towar czy usługa obłożone byłyby takim samym podatkiem. Może koszty pracy powinny wyglądać inaczej? Tak, by nie opłacało się dawać pieniędzy pracownikom pod stołem. To wszystko: może. Ale przecież w urzędach siedzi wiele głów mądrzejszych ode mnie. Może więc te głowy trochę by się zastanowiły...