Szkoda, że związkowców zawiodła wyobraźnia: nie podali, jak po takich działaniach spółka miałaby funkcjonować. Jak wynika z ich roszczeń i obrony przed zwalnianiem nawet tych, którzy już mają prawo do emerytury, politykę zatrudnienia najchętniej wzięliby na siebie. Szkoda też, że nie widzą realiów, czyli tempa, w jakim znikają rafinerie w Europie. Nie chcą widzieć także własnych zarobków – średnie wynagrodzenie w ich firmie jest 2,5 razy wyższe od średniej w polskim sektorze przedsiębiorstw.

Nie chcą zrozumieć, że układy zbiorowe w nowoczesnych firmach przechodzą do lamusa. Tak już się stało m.in. w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Tam personel pokładowy ma teraz pensje uzależnione od liczby przepracowanych godzin.

Warto orlenowym związkowcm uświadomić, że np. w Państwowych Portach Lotniczych zapisy układu zbiorowego doprowadziły do kuriozalnych sytuacji: zwolnienie pracownika było tam droższe od zatrudnienia nowego. Żeby PPL funkcjonował sprawniej, związkowcy próbowali nawet blokować aż w Brukseli zgodę na pomoc państwa dla LOT, bo wychodzili z założenia, że łatwiej im będzie bez największego klienta... Nowemu dyrektorowi generalnemu PPL  ludzie z branży mówili, „że zmienić się tych obyczajów nie da". Dało się. Zarząd PPL honorował umowy wszystkich, którzy nabyli praw do odpraw, nawet 36-miesięcznych, i pozwolił im odejść. Wielu z nich chciałoby wrócić, tylko nie rozumieją, dlaczego mieliby oddać odprawę...

Związkowcy Orlenu chcą w środę zorganizować pikietę pod Urzędem Rady Ministrów. Zaprotestują  przeciwko zmianie systemu pracy z pięciobrygadowego na czterobrygadowy.

Na zrozumienie społeczne, zwłaszcza przy swoich wysokich zarobkach, raczej nie mają co liczyć.