Dominik Zdort o wynikach wyborów samorządowych w Polsce

Polacy nic się nie stało – zdają się mówić Bronisław Komorowski i Bogusław Chrabota. Nie mają racji. W Polsce doszło do ogromnego skandalu wyborczego, największego od 1989 roku.

Publikacja: 20.11.2014 14:16

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Prezydenta można podejrzewać o polityczną kalkulację – usiłuje zaczarować rzeczywistość i wmówić obywatelom, że za rządów jego i jego partii nic złego się w kraju nie dzieje. Natomiast redaktor naczelny „Rzeczpospolitej", człowiek spokojny i umiarkowany, jest przeciwnikiem radykalnych rozwiązań (takich jak ponowne wybory), gdyż – co mówił w czwartek rano w Polskim Radiu RDC i napisał w komentarzu na stronie internetowej www.rp.pl – obawia się podgrzewania nastrojów, „społecznej rewolty" i zniszczenia autorytetu samorządów.

Otóż głęboko nie zgadzam się z moim szefem. Jeśli umówiliśmy się, że w naszym kraju prawidłowym sposobem wyłaniania władz są demokratyczne wybory, to wszystkie kwestie dotyczące głosowania i liczenia głosów muszą być czyste, nie mogą budzić wątpliwości. A jeśli budzą wątpliwości tak powszechne, jak obecnie, to jedyną metodą jest unieważnienie wyborów i ich powtórzenie. Najlepiej pod kontrolą międzynarodowych obserwatorów.  Bo właśnie okazało się, że sami nie byliśmy w stanie dopilnować wyborów, że polska demokracja jest mocno ułomna.

Choć o tym mówi się najwięcej, to głównym problemem, z jakim mamy dziś w Polsce do czynienia, nie jest wcale niesprawny system informatyczny zamówiony przez PKW. Jednak właśnie ten wadliwy system wywołał zamieszanie i zamącił wyborczą wodę, w której mogą łowić ryby wszyscy niezadowoleni z tych wyborów. Słyszymy w niektórych okręgach o ogromnej liczbie nieważnych głosów, o „dziwnych" wynikach często stojących w sprzeczności z exit pollem – czyli sondażem prowadzonym na ogromnej próbie wyborców w dniu głosowania. Po pierwszych sygnałach można podejrzewać, że protestów wyborczych będzie mnóstwo.

Niezależnie od ich liczby, bardzo wielu Polaków już teraz podejrzewa, że przy tych wyborach ktoś  kręcił swoje lody. Używanie dziś określenia „odmęty szaleństwa" wobec ludzi obawiających się, że naruszone zostały procedury wyborcze i chcących przeprowadzenia nowego głosowania, pokazuje, iż gardzi się nie tylko tymi ludźmi, ale też demokracją.

Nie chcę tu wchodzić w kwestie konstytucyjne czy prawne, bo nie jestem specjalistą w tych dziedzinach, ale po wielu latach pracy w roli reportera sejmowego nie mam wątpliwości, iż gdyby największe siły polityczne miały taką wolę, to parlament mógłby przyjąć ustawę epizodyczną rozwiązującą wyłaniane w tych dniach władze lokalne i rozpisującą nowe wybory do samorządów. A jeśli stoi to w sprzeczności z konstytucją, to można ją zmienić. Nie może być tak, że przepisy nie pozwalają zapobiegać łamaniu zasad demokracji.

W odróżnieniu od Bogusława Chraboty bardziej martwię się o stosunek Polaków do procedur wyborczych, niż o autorytet samorządów. Jeśli politycy teraz i radykalnie nie rozwiążą kryzysu wyborczego, to pokażą wyborcom, że ich głosy nie mają większego znaczenia. Nietrudno przewidzieć, jaki może mieć to skutek w przyszłości.

Zresztą w  istnienie czegoś takiego jak „autorytet samorządów" w ogóle nie wierzę. To najbardziej skompromitowany szczebel władzy w Polsce. Reforma samorządowa wprowadzona przez rząd AWS i premiera Jerzego Buzka tylko utrwaliła wszelkie lokalne patologie. Powołano na wzór niemieckich landów absurdalnie wielkie województwa, których mieszkańców nie łączy często ani regionalna wspólnota etniczna, ani wspólne tradycje czy nawet interesy – a skoro tak, to stały się one jedynie kolejnym miejscem rozdawania posad krewnym i znajomym królika. Stworzono całkowicie zbędne i nie mające żadnych podstaw w polskiej tradycji prawnej samorządowe powiaty. A co z gminami, które miały być kuźniami obywatelskich postaw? Choć na ich poziomie dystrybuuje się zaledwie 10 proc. dochodów państwa, to właśnie tam jest najwięcej afer, korupcji, ustawionych przetargów.

Polskim samorządom nic już nie zaszkodzi. Wybory przeprowadzone w klarownych warunkach, pod nadzorem OBWE, mogą tylko dodać im siły i autorytetu.

Jeśli politycy i media poprzestaną dziś na wołaniu: „nic się nie stało" polska demokracja i państwo polskie będą gnić znacznie szybciej, niż dotychczas. Taką uspakajającą narrację przyjęto też w parę tygodni o tragedii smoleńskiej. Prokuratura zamiotła wtedy pod dywan najbardziej niewygodne dla rządu hipotezy, urzędników rządu Donalda Tuska, którzy byli współodpowiedzialni za sytuację, do której doszło pod Smoleńskiem awansowano lub wysłano na ambasadorów. Trudno się dziwić, że po 4 latach połowa Polaków nie jest pewna, co wydarzyło się na rosyjskim lotnisku 10 kwietnia 2010 roku.

Wielu czytelnikom może wydać się ta opinia oburzająca, ale moim zdaniem obecnie sytuacja jest znacznie poważniejsza, niż po Smoleńsku. Jeśli odrzucimy hipotezę zamachu, to trzeba przyjąć, iż mieliśmy wówczas do czynienia ludzkim niechlujstwem, które doprowadziło do narodowej tragedii. Śmierć jednego, nawet najwybitniejszego, prezydenta nie podważała zasad polskiej demokracji. Obecna sytuacja jej zagraża.

Prezydenta można podejrzewać o polityczną kalkulację – usiłuje zaczarować rzeczywistość i wmówić obywatelom, że za rządów jego i jego partii nic złego się w kraju nie dzieje. Natomiast redaktor naczelny „Rzeczpospolitej", człowiek spokojny i umiarkowany, jest przeciwnikiem radykalnych rozwiązań (takich jak ponowne wybory), gdyż – co mówił w czwartek rano w Polskim Radiu RDC i napisał w komentarzu na stronie internetowej www.rp.pl – obawia się podgrzewania nastrojów, „społecznej rewolty" i zniszczenia autorytetu samorządów.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację