Jakie to warunki? Nie wiadomo – i tu jest pies pogrzebany. Okazuje się bowiem, że tydzień po rozlaniu się mleka związanego z zaprzestaniem obrony waluty przez Szwajcarski Bank Narodowy nikt nie wie, co z frankowiczami zrobić.

Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak rzucił hasło przewalutowania, po czym natychmiast okazało się, że „to tylko bardzo wstępna propozycja, która jest odpowiedzią na pomysły pojawiające się w mediach". – Potrzebne jest  rozwiązanie systemowe, które będzie uczciwe dla wszystkich kredytobiorców i nie będzie faworyzować jednej grupy kosztem innej – wyjaśnił Maciej Krzysztoszek z KNF. – Musimy przeanalizować, czy to rozwiązanie ma sens i w jaki sposób wpłynęłoby na bilans banków. – Trzeba pamiętać, że nie obligowałoby ono do niczego żadnej ze stron.

Jedno jest pewne – po spotkaniu Komitetu Stabilności Finansowej i wysłuchaniu bankowców KNF zapewnia, że sytuacja nie jest tak fatalna, jak by się mogło wydawać. Może dlatego na posiedzeniu Komitetu o sposobach rozwiązania problemu już nie rozmawiano. W trakcie pięciogodzinnego posiedzenia członkowie KSF najpierw spotkali się z grupą bankowców, a potem indywidualnie z każdym z nich omówili sytuację. Komitet namawiał, aby uwzględnili ujemny LIBOR w ratach kredytu. Efekt już znamy – kolejno jeden po drugim banki deklarują, że to zrobią. Część zapowiada też zmniejszenie widełek między ceną kupna i sprzedaży franków. Ma to ulżyć tym, którzy nie korzystają z możliwości spłaty kredytu walutą kupioną na własną rękę. – Zostali zgrillowani, przeczołgani i zobligowani do tego, aby okazali dobrą wolę, bo inaczej odium zła, które w nich uderzy, będzie spore – skomentował jeden z urzędników.

W ocenie przedstawicieli rządu i urzędów to musi na razie wystarczyć. Każdy deklaruje, że teraz trzeba przeprowadzić analizy, obserwować, jak będzie się zachowywał kurs franka, czy kredyty będą spłacane w terminie, a na ewentualne rozwiązania systemowe przyjdzie czas później.