Na wyżej wspomniane stwierdzenie nie należy jednak patrzeć w kategoriach przekleństwa, choć rządy, rynki finansowe i społeczeństwa trochę same zapracowały na obecne turbulencje, ale przede wszystkim w kategoriach wyzwania, ciekawości i rozwoju.
Coraz więcej otaczającej nas rzeczywistości stanowi nowość lub obala dotychczasowe schematy myślenia. Powoduje to, że wcześniejsze reguły przestają się sprawdzać lub po prostu nie mogą być zastosowane do współczesnego otoczenia.
Wspomnieć należy chociażby o znaczącym „drukowaniu pieniędzy" przez niektóre banki centralne, które to działania nie doprowadziły jak dotychczas do istotnego wzrostu stopy inflacji. A wcześniej uczono nas, że takie praktyki mogą wywołać nawet hiperinflację.
Uważano także, że stopy procentowe powinny być dodatnie, a tymczasem coraz więcej banków centralnych i komercyjnych wprowadza ich ujemne wartości. Zaznaczyć należy przy tym, że ujemne stopy odnoszą się do form lokowania pieniędzy (na przykład depozytów), a nie dotyczą sfery kredytowej. Dodatkowo stanowią one wyzwanie dla funduszy emerytalnych i ubezpieczycieli, którym trudno jest pomnażać kapitał. Prawdziwą rewolucją byłoby jednak ujemne oprocentowanie kredytów oferowanych przez banki komercyjne, co wydaje się być nieprawdopodobne.
Ponadto świat odkrył, że nie ma inwestycji wolnych od ryzyka i nawet rządowe papiery wartościowe, które wcześniej uważane były za pozbawione ryzyka, mogą generować problemy (na przykład papiery greckie). Rodzi to wyzwanie właściwej wyceny tych papierów i nieuzasadnione jest postrzeganie ich jako nieryzykownych (zerowa waga ryzyka) w regulacjach nadzorczych.