Nie wiadomo, na jak długo ministrowi finansów i premierowi starczy pomysłów w wyszukiwaniu źródełek, które nie wyschły do końca. Chyba ten moment jest blisko, skoro zobowiązania wobec Międzynarodowego Funduszu Walutowego rząd spłacił pieniędzmi z MFW, czyli środkami na naprawdę czarną godzinę.
Koniec maja może okazać się najbardziej krytyczny, bo mimo zapewnień, że negocjacje z eurogrupą nieustannie posuwają się do przodu, to nadal do ich finału jest bardzo daleko. I nowej transzy pomocowej nie widać. A pieniądze z MFW miały zostać wykorzystane na wypłaty pensji dla administracji oraz emerytur, zaś sam fundusz miał wyrazić zgodę na wykorzystanie tych środków ostatniej szansy. Ale Janis Warufakis doszedł do wniosku, że MFW sam sobie by nie odmówił. I nie odmówił. Tyle że nakazał uzupełnienie w ciągu kilku tygodni. Ciekawe, gdzie rząd znajdzie na to środki.