Łupki nadal szansą Polski

Gaz z tych złóż będzie droższy od rosyjskiego – mówi ekspert Boston Consulting Group Philip Whittaker.

Publikacja: 22.07.2015 21:00

Łupki nadal szansą Polski

Foto: materiały prasowe

Rz: Z Polski wycofują się zagraniczni inwestorzy, którzy poszukiwali u nas gazu łupkowego.  Rewolucja łupkowa w Europie jest wciąż realna?

Żeby wydobycie gazu łupkowego ruszyło na dużą skalę, musi złożyć się kilka czynników: uwarunkowania geologiczne, akceptacja społeczna i warunki inwestycyjne. Chodzi o to, żeby firmy wydobywcze mogły racjonalnie zakładać, że nawet po uwzględnieniu wszystkich podatków i uwzględnieniu przepisów, wciąż mają szanse zarobić. Potrzebny jest tez rozwinięty ekosystem firm usługowych, nastawionych na odbiorców przemysłowych. Moim zdaniem obecnie w Europie nie ma żadnego kraju, gdzie te wszystkie warunki byłyby spełnione. Nie mam pewności, czy w którymkolwiek europejskim kraju występują chociażby trzy czynniki.

Z czym Europa ma największy problem?

Z brakiem poparcia społecznego – obywatele są przeciwni eksploatacji złóż łupkowych, a politycy uważnie przysłuchują się tym głosom. Firmy wydobywcze przegrały batalię na przykład we Francji, która całkowicie zamknęła się na ten przemysł. Niemcy wprowadzają wiele ograniczeń, w Wielkiej Brytanii toczą się zaciekłe dyskusje. W Europie Zachodniej nie ma więc warunków dla rewolucji łupkowej. Nie wykluczone, że Polska ma szansę być jedynym miejscem na kontynencie, gdzie komercyjne wydobycie gazu łupkowego mogłoby zostać uruchomione. Problem w tym, że liczba wierceń poszukiwawczych wciąż jest zbyt mała do tego, żeby dokonać pełnej oceny sytuacji. Szanse miałaby też Ukraina, ale tam sytuacja polityczna jest obecnie bardzo skomplikowana.

Utrzymujące się niskie ceny ropy naftowej mogą wpłynąć na ograniczenie przez koncerny paliwowe inwestycji w sektorze gazowym?

Szacujemy, że firmy wydobywcze ograniczą inwestycje w nowe złoża ropy i gazu o ok. 15 proc. w skali globalnej. Oczywiście niektóre regiony odczują to bardziej, inne mniej. Cięcia dotkną głównie tych projektów, z których można zrezygnować szybko i bez dużych kosztów: są to w szczególności projekty na etapie badań, a w dalszej kolejności eksploatacja złóż gazu na lądzie, którą w miarę szybko można przerwać. Jeśli natomiast koncern realizuje ogromną inwestycję na morzu i zakładała, że budowa infrastruktury wydobywczej potrwa cztery lata, to nie może przerwać prac po trzech latach, bo to byłoby zbyt kosztowne. Spadek cen ropy sprawia więc, że firmy uważniej przyglądają się swoim projektom i dokonują selekcji.

Czyli inwestycje w gaz łupkowy w Polsce są pierwsze w kolejce do zatrzymania?

Aż do 2014 r. nadzieje firm wydobywczych związane z poszukiwaniem gazu łupkowego wyraźnie rosły, a jednocześnie rosła wycena ich aktywów. To był czas, kiedy firmy zagraniczne biły się o koncesje w Polsce.  Ale pod koniec 2014 r. zaczęły dostrzegać, że zwrot z tych inwestycji będzie prawdopodobnie niewielki. W międzyczasie największe firmy paliwowe zaczęły zmieniać swoje strategie – zamiast zwiększać skalę działania, skupiły się na projektach o najwyższej stopie zwrotu i przestały walczyć o każdą okazję do rozwoju. Jeszcze zanim ceny ropy spadły, firmy wydobywcze bardzo selektywnie podchodziły do nowych projektów, a teraz dodatkowo zmniejszyła im się pula pieniędzy do wydania.

Jak długo mogą utrzymać się niskie ceny ropy?

Tego nie można przewidzieć – można szacować, jak zachowałyby się ceny przy w miarę stabilnych okolicznościach zewnętrznych. Oczywiście pojawia się wiele opinii i prognoz, ale tak naprawdę nikt nie potrafi powiedzieć, w którym konkretnym momencie ceny ropy poszybują w górę lub nagle się załamią. Myślę, że dla branży wydobywczej największym problemem nie są niskie ceny ropy, ale  duża zmienność otoczenia. Ostatnio obserwowaliśmy zjazd cen ropy w dół nawet do 40 dolarów w przeliczeniu na baryłkę, ale trudno uwierzyć, by trwało to długo.

Dlaczego?

Jeśli weźmiemy pod uwagę koszty produkcji, to 60 proc. nowych projektów firm paliwowych jest rentownych dopiero przy cenie 60 USD/baryłkę, a niemal wszystkie mogą być realizowane, gdy cena przekracza 80 USD. Teraz, kiedy ropa jest tania, przemysł wydobywczy dostaje wyraźny sygnał, że trzeba ciąć koszty i poprawiać efektywność. To rzeczywiście ważne, ale uważam też, że rządy powinny zastanowić się, jak mogłyby zmniejszyć obciążenia firm wydobywczych. Jeśli chcą mieć u siebie inwestycje, muszą podać biznesowi rękę. Obecnie firmy eksploatujące złoża ropy i gazu większą część swoich zarobków oddają do budżetów państw w formie różnego rodzaju podatków, a w ciągu ostatnich 10 lat ta tendencja zdecydowanie się nasilała.

Rządy poszczególnych krajów są skłonne do ustępstw?

Dawanie ulg podatkowych firmom paliwowym nie jest politycznie popularnym ruchem. Dopiero, kiedy kraj stoi pod ścianą, gdy grozi mu zamykanie zakładów i utrata miejsc pracy, to politycy są gotowi działać. Takich dramatycznych ruchów jeszcze nie ma, dlatego na tym etapie ulg dla branży raczej jeszcze nie zobaczymy. Ale najlepszym krokiem, jaki można zrobić na poziomie krajowym, jest wspieranie rozwoju firm świadczących usługi dla przemysłu wydobywczego ropy i gazu. To właśnie duży, wydajny i efektywny sektor usług zadecydował o sukcesie rewolucji łupkowej w Stanach. Firmy usługowe tworzą też więcej miejsc pracy niż same koncerny paliwowe.

Co mogą zrobić firmy paliwowe, aby przetrwać na rynku?

To specyficzna branża. W ciągu ostatnich 20 lat nawet bardzo nieefektywne firmy zarabiały ogromne pieniądze. Ale dzisiaj, kiedy ceny ropy są niskie, utrzymanie dotychczasowego modelu oznacza koniec ogromnych zysków. Dlatego wiele firm stara się poprawić efektywność, uprościć procesy biznesowe i technologiczne. Teraz branża to wyjątkowy obraz kosztownej złożoności – jeśli popatrzymy na platformy wiertnicze to okazuje się, że każda jest jedyna w swoim rodzaju, nie ma w nich powtarzalności, która pozwoli ograniczyć koszty. Spójrzmy na Morze Północne – jednostkowy koszt spawania jest tu 40-krotnie wyższy niż na Bliskim Wschodzie, koszty pracy są 10 razy wyższe, a jednocześnie bliskowschodnie projekty są 4 razy bardziej produktywne. I mamy obraz tego, jak mało wydajny jest przemysł wydobywczy w tej części świata.

Będziemy obserwowali falę bankructw?

Najsłabsi i mocno zadłużeni gracze szybko wypadną z rynku, zwłaszcza w USA. Przetrwają ci, którzy mają dobre aktywa w najlepszych lokalizacjach. W gronie największych koncernów nie spodziewam się za to większych zmian. Na razie tylko Shell zapowiedział przejęcie BG Group i to jest właściwie jedyna konsolidacja, jaką obserwujemy. W gronie firm średniej wielkości, które są zbyt małe by rywalizować ze światowymi gigantami, oczekiwałbym sojuszy i fuzji, których celem będzie zwiększenie skali działalności. Sojusze mogą pomóc im ruszyć do przodu. Tym bardziej, że wydobycie ropy i gazu opiera się na partnerstwach – projekty są zbyt potężne i kosztowne, żeby można było realizować je w pojedynkę.

Polska za wszelką cenę próbuje uniezależnić się od rosyjskiego gazu. To może się udać?

To dobrze brzmiąca idea, ale dla wielu krajów Europy zupełnie nierealna. Rosyjski gaz jest tani i tego nie można ignorować. Nawet, jeśli na terenie Polski udałoby się wydobywać gaz z łupków to rosyjski surowiec będzie tańszy i bardziej konkurencyjny. Dlatego Polska nie powinna zastanawiać się, jak uniezależnić się od rosyjskich surowców, tylko jak stworzyć zdywersyfikowany, alternatywny system dostaw. Zamiast odcinać się od Rosji, lepiej postawić na elastyczność, zapewnić sobie dostęp do wielu różnych źródeł gazu i zbudować jak najwięcej interkonektorów. Uzależnienie się od jakiejkolwiek opcji dostaw gazu jest niekorzystne, ale odpowiedzią nie jest całkowita niezależność tylko zdrowa dywersyfikacja, niezależność od jednego źródła. Kraj, który nastawia się na niezależność, ponosi bardzo duże koszty, co uderza w konkurencyjność całej gospodarki. Niezależność energetyczna może być dobrym politycznym hasłem, ale nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia.

Co więc może zrobić Polska i polskie firmy z branży paliwowo – gazowej, kontrolowane przez Skarb Państwa?

Budowa wielu połączeń gazowych z innymi krajami, szukanie alternatywnych źródeł dostaw, ale też szukanie partnerów wśród firm wydobywczych poza granicami kraju, być może udział w zagranicznych projektach wydobywczych.  Z perspektywy światowego przemysłu wydobywczego polskie firmy są niewielkimi, ale bardzo ambitnymi graczami.  Warto pamiętać, że jest to bardzo kosztowny biznes, w którym nie da się rosnąć i osiągać sukcesów bez wielomiliardowych inwestycji. Polskie spółki dopiero rozpoczynają globalną podróż. Czy będą ją kontynuować? To zależy, czy będą mieć środki na dalsze inwestycje.

CV

Philip Whittaker jest dyrektorem w globalnym zespole doradztwa dla sektora energetycznego i wydobywczego The Boston Consulting Group. Wcześniej jako inżynier pracował na odwiertach w Holandii, na Morzu Północnym, w Peru i Omanie. Jest absolwentem University of Leeds.

Rz: Z Polski wycofują się zagraniczni inwestorzy, którzy poszukiwali u nas gazu łupkowego.  Rewolucja łupkowa w Europie jest wciąż realna?

Żeby wydobycie gazu łupkowego ruszyło na dużą skalę, musi złożyć się kilka czynników: uwarunkowania geologiczne, akceptacja społeczna i warunki inwestycyjne. Chodzi o to, żeby firmy wydobywcze mogły racjonalnie zakładać, że nawet po uwzględnieniu wszystkich podatków i uwzględnieniu przepisów, wciąż mają szanse zarobić. Potrzebny jest tez rozwinięty ekosystem firm usługowych, nastawionych na odbiorców przemysłowych. Moim zdaniem obecnie w Europie nie ma żadnego kraju, gdzie te wszystkie warunki byłyby spełnione. Nie mam pewności, czy w którymkolwiek europejskim kraju występują chociażby trzy czynniki.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację