Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami

Konsumenci nie musieliby czekać aż do maja 2025 r. na obniżkę ceny kredytu, gdyby nie falstart z cięciem stóp procentowych w czasie kampanii wyborczej we wrześniu i październiku 2023 r. Oby obecna obniżka, też przed wyborami, nie była przedwczesna.

Publikacja: 07.05.2025 15:59

Prezes NBP Adam Glapiński

Prezes NBP Adam Glapiński

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Nareszcie – westchną wszyscy obciążeni kredytami o zmiennej stopie procentowej. Wprawdzie decydujący o cenie kredytu wskaźnik WIBOR maleje już od pamiętnej konferencji prezesa NBP na początku kwietnia, na której Adam Glapiński pokazał się jako jastrząb przepoczwarzony w gołębia. Oświadczył wtedy, że nastawienie Rady Polityki Pieniężnej się zmieniło i zapowiedział cięcie stóp, być może jeszcze w maju. Ale dopiero środowa (7.05.2025 r.) decyzja RPP o obniżce głównej stopy procentowej NBP z 5,75 proc. do 5,25 proc. stawia kropkę nad „i”.

Czytaj więcej

Stopy procentowe w dół o 50 punktów bazowych. RPP nie zaskoczyła

Nagła zmiana poglądów prezesa NBP

Komunikat po posiedzeniu RPP sprzed miesiąca zwiastował wprawdzie złagodzenie stanowiska, ale wypowiedź na konferencji jej przewodniczącego, czyli prezesa NBP, była dalej idąca.

A przecież jeszcze w styczniu Adam Glapiński wyliczał argumenty za tym, aby nie obniżać stóp – zarówno wtedy, jak i zapewne w całym 2025 r.

Jakie są argumenty za obniżką stóp procentowych?

Większość ekonomistów z rynku od dawna widziała jednak argumenty za obniżką. Główna stopa procentowa od stycznia 2024 r. jest wyższa od wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych, a ścieżka inflacji już teraz biegnie poniżej projekcji inflacyjnej NBP opublikowanej całkiem niedawno, bo w marcu.

Płace wprawdzie rosną, ale coraz wolniej, a konsumenci trzymają się za kieszeń i oszczędzają, co utrudnia handlowcom podnoszenie cen. W efekcie prognozy przewidują spadek inflacji do 3 proc. już w drugiej połowie roku.

Przekleństwo ostatniej mili, czyli do celu inflacyjnego nadal daleko

Niestety nie oznacza to, że już za chwilę inflacja znajdzie się w celu NBP (ten nieodmiennie wynosi 2,5 proc.), ale tylko w paśmie dopuszczalnych wokół niego (+/- 1 pkt proc.). Ostatni raz inflacja była w celu w maju 2024, ale wcześniej RPP nie trafiała w cel przez ponad trzy lata, czyli od lutego 2021 r., po drodze inflacja zadała nam spektakularny cios (18,4 proc. w lutym 2023 r.).

Ostatnie hamowanie wzrostu cen zawdzięczamy niższej dynamice cen żywności i cenom paliw ostro spadającym po tym, jak chaos polityki Donalda Trumpa uderzył w dolara i ceny ropy. Czynniki te leżą daleko poza zasięgiem polskiej polityki monetarnej.

Sceptycy nie bez słuszności powiedzą więc, że z obniżaniem stóp należałoby zachować daleko idącą ostrożność. Bo przy walce z inflacją, tak samo jak w wielu innych dziedzinach, najtrudniejsze i najbardziej kosztowne jest pokonanie tzw. ostatniej mili. I im dłużej trwa okres podwyższonej inflacji odbiegającej od celu, tym bardziej się ona utrwala. I tym wyższe koszty ponoszą konsumenci – płacą więcej w sklepach i za kredyt, a także tracąc siłę nabywczą płac (bo nie wszyscy przecież mają szanse na podwyżki). Nie mówiąc o ryzyku ponownego ataku drożyzny.

Dlaczego poprzednia przedwyborcza obniża stóp była przedwczesna

Dlatego błędem były poprzednie obniżka stóp z przedwyborczego września i wyborczego października 2023 r. Wprawdzie inflacja – jak to zgrabnie ujął prezes Glapiński – leciała wówczas na łeb na szyję, ale w chwili pierwszego cięcia stóp przed wyborami parlamentarnymi z 6,75 do 6 proc. we wrześniu 2023 wynosiła we wrześniu 8,2 proc., a miesiąc później (stopy w dół z 6 do 5,75 proc.) 6,6 proc. I Radzie nie przeszkadzała wówczas perspektywa odmrożenia cen energii po wyborach i powrotu VAT na żywność z 0 do 5 proc.

Gdyby wówczas nie uległa iluzji trwałego spadku inflacji na łeb na szyję, nie mielibyśmy potem dynamicznego inflacyjnego odbicia do 5 proc. w październiku 2024 r., a w efekcie kosztownego dla kredytobiorców opóźnienia kolejnej obniżki stóp aż o półtora roku.

W walce z nadmiernym wzrostem cen najtrudniejsze jest pokonanie ostatniej mili, więc zbytni optymizm monetarnych decydentów nie jest tu wskazany. 

Nareszcie – westchną wszyscy obciążeni kredytami o zmiennej stopie procentowej. Wprawdzie decydujący o cenie kredytu wskaźnik WIBOR maleje już od pamiętnej konferencji prezesa NBP na początku kwietnia, na której Adam Glapiński pokazał się jako jastrząb przepoczwarzony w gołębia. Oświadczył wtedy, że nastawienie Rady Polityki Pieniężnej się zmieniło i zapowiedział cięcie stóp, być może jeszcze w maju. Ale dopiero środowa (7.05.2025 r.) decyzja RPP o obniżce głównej stopy procentowej NBP z 5,75 proc. do 5,25 proc. stawia kropkę nad „i”.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Program „kawalerka minus” zmiecie kandydata na prezydenta?
Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku