Polityczny spór o to, kto więcej zrobił dla zabezpieczenia przeciwpowodziowego kraju, sięgnął zenitu, jeszcze zanim zalane zostało pierwsze miasto w południowo-zachodniej Polsce. Oczywiście słowo „spór” nie oddaje poziomu dyskusji toczącej się w serwisach społecznościowych… Ale spoglądając w liczby, wnioski nasuwają się same. Z danych GUS wynika, że w latach 2008–2015, czyli w czasie rządów PO–PSL, oddano 1426 km wałów przeciwpowodziowych. Gdy u władzy był PiS w latach 2016–2022 – tylko 303 km. W kategorii „zbiorniki wodne” zwycięzca był również ten sam (odpowiednio 66 i 24 oddane do użytku). PiS zaś przoduje, jeśli chodzi o pojemność zbiorników, bo w rekordowym 2020 r. było to 185 mln m sześc. Dla koalicji PO–PSL najlepszy pod tym względem był rok 2008 – niespełna 55 mln m sześc. Tylko że ani w jednym, ani w drugim przypadku nie była to zasługa wówczas rządzących. Budowy zbiorników wodnych, które mogą przyjąć wielką wodę i uratować wsie oraz miasta przed zalaniem, to bowiem inwestycje rozłożone na wiele lat. Kto inny zaczyna, a kto inny kończy. I pewnie polityczna licytacja trwałaby w najlepsze, gdyby w komentarzach pod postami nie zareagował sam suweren, zapraszając – w często niewybrednych słowach – do jej zawieszenia na czas walki z żywiołem.