PiS skrajnie upolitycznił spółki z udziałem Skarbu Państwa. Zamiast fachowców stanowiska kierownicze zajęli w większości nominaci partyjni, członkowie ich rodzin i znajomi polityków PiS. Resortem aktywów państwowych w rządzie Mateusza Morawieckiego kierował Jacek Sasin. Nie nadzorował jednak wszystkich spółek Skarbu Państwa, politycy bowiem Zjednoczonej Prawicy traktowali je jak swoisty łup, o który walczyły różne frakcje tego ugrupowania, obsadzając je swoimi ludźmi.
W kąt poszły konkursy na stanowiska kierownicze, przestało się liczyć przygotowanie merytoryczne i fachowość. Eksperci alarmowali, że skrajnie upolitycznione spółki często nie dbają o interes, przedkładając nad nim korzyści dla partii rządzącej. Skrajnym przypadkiem była przedwyborcza obniżka cen paliw na stacjach benzynowych Orlenu, która zbiegła się ze spadkiem wartości złotego i wzrostem notowań ropy naftowej na giełdach światowych, a obliczona była na zdobycie przychylności wyborców. Ale i inne spółki SP mniej lub bardziej otwarcie wspierały PiS w kampanii wyborczej.
Czytaj więcej
Wyłaniane przez nowy rząd władze państwowych firm są bardziej kompetentne, ale zbyt często konkursy są pozorem otwartej rekrutacji – mówią eksperci.
Odpolitycznienie w umowie koalicyjnej
W umowie koalicyjnej KO, Trzecia Droga i Lewica zapisały, że jednym z priorytetów ich rządu będzie odpolitycznienie spółek skarbu państwa poprzez wprowadzenie czytelnych kryteriów naboru na stanowiska zarządcze. Zapowiedziano koniec epoki partyjnego nepotyzmu. Pierwsze efekty „przywracania elementarnej przyzwoitości” miały być widoczne bardzo szybko.