Krzysztof Adam Kowalczyk: Ile kasy dacie swojej gminie?

Wybrane w niedzielę samorządy lokalne będą miały tylko tyle władzy, ile pieniędzy będzie w kasie miasta, gminy czy województwa. A w ostatnich latach było z tym krucho. Pora to zmienić przez nowy podział zadań i dochodów z rządem.

Publikacja: 07.04.2024 18:46

Wybory samorządowe odbyły się 7 kwietnia

Wybory samorządowe odbyły się 7 kwietnia

Foto: Adobe Stock

To wielki paradoks polskiej polityki, że wybory parlamentarne czy prezydenckie przyciągają do urn zwykle więcej głosujących niż samorządowe. Choć to, kto dostanie się do Sejmu czy pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, ma zdecydowanie mniejszy wpływ na nasze codzienne życie niż wybór wójta czy burmistrza. Przecież to od zapobiegliwości lokalnej władzy zależy, czy będziemy jeździć po dziurawych, czy równych ulicach, tonąć w śmieciach czy cieszyć oczy otoczeniem, czy będziemy korzystać z punktualnych autobusów, czy też będziemy zmuszeni stać w korkach, tracąc czas i pieniądze na benzynę.

Czytaj więcej

Piotr Iwicki: Wybory samorządowe 2024 – wybory największej wagi. Nie dajmy się przegłosować

Jak wyglądają finanse polskich samorządów

Na to wszystko potrzeba pieniędzy. Samorząd – od najmniejszej gminy poprzez miasta i powiaty, na województwie skoczywszy – ma tylko tyle realnej władzy, na ile pozwala mu zawartość jego kasy. A z tym w ostatnich latach jest coraz gorzej. Polski Ład pozbawił samorządy znacznej części dochodów z PIT (w którym mają udział), bo rząd wyjął z podatku dochodowego składkę zdrowotną, podniósł kwotę wolną od tak odchudzonego podatku, a w dodatku manipulując wysokością składki, zmusił rzesze przedsiębiorców do przejścia z liniowego PIT na ryczałtowy, z którego samorządy nie dostają ani grosza.

Czytaj więcej

Samorządy odcięte od dochodów z PIT. Proponują rozwiązanie

W efekcie łączne dochody samorządów z PIT spadły w 2023 r. do 51,7 mld zł z 67,6 mld zł w 2022 r. i 62 mld zł w roku 2021. Ten spektakularny regres sprawił, że gwałtownie zmalała nadwyżka ich bieżących dochodów nad wydatkami – z 26,8 mld zł do 17,1 mld zł. A przecież to m.in. od niej zależą możliwości inwestycyjne lokalnej władzy: czy stać ją będzie np. na budowę przedszkola lub kolejnych ulic.

Kasa dla politycznych protegowanych PiS

Owszem, PiS obiecał zrekompensować samorządom ubytki, ale po pierwsze utrwalił tym manewrem swoją politykę centralizacji władzy, pozbawiając samorządy dochodów, a w efekcie realnego wpływu na rzeczywistość, a po drugie podzielił rekompensaty po uważaniu – dla swoich najwięcej. Gminy rządzone przez ówczesną opozycję dostały w przeliczeniu na mieszkańca o ponad połowę mniej od rządzonych przez PiS. A rządzone przez niezależnych samorządowców o jedną trzecią mniej, jak policzył Instytut Finansów Publicznych.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Jak PiS klientyzował samorządy

„Reformy”, które pozbawiają władze lokalne dochodów, a często dokładają im zadań, zabijają samorządność i uzależniają władzę lokalną od centralnej. Stąd niepokój, z jakim patrzą samorządowcy np. na obietnicę wyborczą KO zwiększenia kwoty wolnej od PIT (z której nowy rząd się zresztą jeszcze nie wywiązał).

Dlatego, jeśli chcemy mieć prawdziwie samorządną władzę lokalną, powinniśmy wyposażyć ją w solidne źródła dochodów. Dotychczasowe – ów podlegający manipulacjom udział w PIT czy trafiający w całości do samorządowej kasy podatek od nieruchomości, podatek od czynności cywilnoprawnych oraz mający marginalne znaczenie podatek spadkowy i wygaszana karta podatkowa – to zbyt słaby i chwiejny fundament, by władze samorządowe były w stanie zaspokoić potrzeby i ambicje lokalnych społeczności.

Nowy podział zadań i kasy między centrum i władze lokalne

Mają rację ekonomiści postulujący, by w 34 lata po pierwszych demokratycznych wyborach samorządowych rozpocząć debatę nad nowym podziałem zadań – i dochodów – między władze centralne i lokalne. Czy – skoro PIT został odchudzony o składkę na NFZ – nie należałoby go w całości oddać miastom i gminom? Wtedy obywatele wiedzieliby, że ich pieniądze wracają do nich w postaci usług publicznych. A może cały CIT powinien wpływać do kasy województw, a one mogły obniżać stawkę w ramach jakichś rozsądnych widełek, co regionom słabiej rozwiniętym dałoby narzędzie do przyciągania inwestycji?

Skoro już oddaliśmy w tę niedzielę głos, skuszeni programami lokalnych polityków, powinniśmy być konsekwentni i rozpocząć dyskusję, ile pieniędzy damy swojej gminie czy miastu w podatkach, by były w stanie choć część z tych wyborczych wizji spełnić. Bo każdy samorząd ma tylko tyle władzy, ile grosza trafi do jego kasy.

To wielki paradoks polskiej polityki, że wybory parlamentarne czy prezydenckie przyciągają do urn zwykle więcej głosujących niż samorządowe. Choć to, kto dostanie się do Sejmu czy pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, ma zdecydowanie mniejszy wpływ na nasze codzienne życie niż wybór wójta czy burmistrza. Przecież to od zapobiegliwości lokalnej władzy zależy, czy będziemy jeździć po dziurawych, czy równych ulicach, tonąć w śmieciach czy cieszyć oczy otoczeniem, czy będziemy korzystać z punktualnych autobusów, czy też będziemy zmuszeni stać w korkach, tracąc czas i pieniądze na benzynę.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?