Za niespełna rok, bo już w styczniu 2025 r., Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. To polski premier, ministrowie i urzędnicy będą kierować pracami Rady, która obok Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej jest jedną z trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej.
Tym razem polska prezydencja przypadać będzie na okres pierwszych 100 dni nowej Komisji Europejskiej, czyli w czasie, kiedy cała Unia Europejska będzie kształtować swój program polityczny na kolejne pięć lat. Definiując polskie priorytety, powinniśmy więc brać pod uwagę całą kolejną kadencję instytucji europejskich.
Co po KPO, którego koniec już w 2026 r.?
Na początek kilka dat. W 2026 r. kończy się program NextGenerationEU, z którego finansowany jest polski, ale i wszystkie pozostałe Krajowe Plany Odbudowy państw członkowskich. W 2027 r. kończy się obecny siedmioletni budżet UE definiujący wysokość finansowania poszczególnych polityk europejskich, w tym polityki regionalnej i politykę spójności, z których Polska w ciągu 20 lat członkostwa tak bardzo korzystała.
Negocjacje kolejnego siedmioletniego budżetu UE na lata 2028–2035 również zaczną się na początku polskiej prezydencji. Należy się spodziewać, że będą one trudne, biorąc pod uwagę choćby kryzys gospodarczy wywołany agresją Rosji na Ukrainę, potrzebę zwiększenia wydatków na cele obronne, koszty zielonej transformacji, perspektywę członkostwa Ukrainy w UE i potrzeby związane z odbudową Ukrainy.
Musimy być przygotowani na to, że tradycyjne europejskie transfery finansowe do Polski prawdopodobnie ulegną zmniejszeniu. A to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, kryzys gospodarczy w wielu państwach członkowskich, w tym w państwach, które zwyczajowo kontrybuują netto do budżetu UE. Po drugie, polski bezprecedensowy sukces gospodarczy ostatnich 20 lat i idący za nim wzrost dochodu narodowego na głowę są obiektywnymi argumentami za przekierowaniem części europejskich transferów finansowych na rzecz bardziej potrzebujących.