Marcin Korolec: Stwórzmy Europejski Fundusz Rozwoju Przemysłu

Po latach odgrywania przez Polskę w Brukseli roli zbuntowanego dwulatka, który zna tylko trzy słowa: „nie”, „nie” i „nie”, czas na refleksję, jakie powinny być dziś, na początku 2024 roku, nasze priorytety w polityce europejskiej.

Publikacja: 08.02.2024 03:00

Marcin Korolec jest dyrektorem Instytutu Zielonej Gospodarki

Marcin Korolec jest dyrektorem Instytutu Zielonej Gospodarki

Foto: PAP/Adam Warżawa

Za niespełna rok, bo już w styczniu 2025 r., Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. To polski premier, ministrowie i urzędnicy będą kierować pracami Rady, która obok Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej jest jedną z trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej.

Tym razem polska prezydencja przypadać będzie na okres pierwszych 100 dni nowej Komisji Europejskiej, czyli w czasie, kiedy cała Unia Europejska będzie kształtować swój program polityczny na kolejne pięć lat. Definiując polskie priorytety, powinniśmy więc brać pod uwagę całą kolejną kadencję instytucji europejskich.

Co po KPO, którego koniec już w 2026 r.?

Na początek kilka dat. W 2026 r. kończy się program NextGenerationEU, z którego finansowany jest polski, ale i wszystkie pozostałe Krajowe Plany Odbudowy państw członkowskich. W 2027 r. kończy się obecny siedmioletni budżet UE definiujący wysokość finansowania poszczególnych polityk europejskich, w tym polityki regionalnej i politykę spójności, z których Polska w ciągu 20 lat członkostwa tak bardzo korzystała.

Negocjacje kolejnego siedmioletniego budżetu UE na lata 2028–2035 również zaczną się na początku polskiej prezydencji. Należy się spodziewać, że będą one trudne, biorąc pod uwagę choćby kryzys gospodarczy wywołany agresją Rosji na Ukrainę, potrzebę zwiększenia wydatków na cele obronne, koszty zielonej transformacji, perspektywę członkostwa Ukrainy w UE i potrzeby związane z odbudową Ukrainy.

Musimy być przygotowani na to, że tradycyjne europejskie transfery finansowe do Polski prawdopodobnie ulegną zmniejszeniu. A to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, kryzys gospodarczy w wielu państwach członkowskich, w tym w państwach, które zwyczajowo kontrybuują netto do budżetu UE. Po drugie, polski bezprecedensowy sukces gospodarczy ostatnich 20 lat i idący za nim wzrost dochodu narodowego na głowę są obiektywnymi argumentami za przekierowaniem części europejskich transferów finansowych na rzecz bardziej potrzebujących.

Biorąc powyższe pod uwagę, tym bardziej potrzeba nowych źródeł wsparcia zarówno europejskiej, jak i polskiej gospodarki. Ważne, żebyśmy mogli zaproponować instrumenty, których wprowadzenie w życie byłoby interesujące również dla innych państw członkowskich, i to zarówno tych, które tradycyjnie należą do grupy płatników netto, jak i tych, które korzystają na transferach ze wspólnego budżetu UE.

Zacznijmy więc od krótkiej diagnozy konkurencyjności gospodarki europejskiej u schyłku kadencji Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej, która upłynęła pod znakiem implementacji Europejskiego Zielonego Ładu.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Layen, proponując Europejski Zielony Ład, wskazywała na to, że ma on prowadzić do osiągnięcia przez Unię Europejską neutralności klimatycznej do 2050 roku. Ale przedstawiała go jednocześnie jako europejską strategię wzrostu gospodarczego.

W założeniu stworzenie ambitnego systemu regulacyjnego miało spowodować, że europejski przemysł się dostosuje. W sumie zawsze się dostosowywał. W dalszej kolejności nowe, europejskie zielone technologie miały zawojować świat i być w przyszłości, źródłem przewag konkurencyjnych europejskiej gospodarki na arenie globalnej.

Powyższe założenie było o tyle uzasadnione, że przez lata Unia Europejska była w swoich ambicjach klimatycznych odosobniona. Ani Chiny, ani tym bardziej Stany Zjednoczone nie wykazywały zbytniej ambicji, aby przestawiać swoje gospodarki na tory zielonej transformacji.

Ale wraz z nastaniem Joe Bidena w Białym Domu Stany Zjednoczone zmieniły radykalnie kurs na rzecz ochrony klimatu. Następca Donalda Trumpa nie tylko przystąpił do umowy paryskiej, ale w lecie 2022 roku wprowadził program przestawiania gospodarki amerykańskiej na zielone tory pod nazwą Inflation Reduction Act (IRA).

Różnice wsparcia między Unią a USA

IRA jest systemem subsydiowania rozwoju przemysłu zielonych technologii w USA. W odróżnieniu do Europy, która wspiera przedsiębiorstwa na etapie inwestycji w zielone technologie, w USA wsparcie jest skierowane na dofinansowywanie produkcji towarów, które redukują emisje CO2, pod warunkiem umieszczenia produkcji w Stanach Zjednoczonych.

Trywializując, można stwierdzić, że Amerykanie „ukradli” nam nasz europejski pomysł na przyszłość gospodarki. Tylko że zrobili to za pomocą skierowania dofinansowania do poszczególnych technologii, a nie skomplikowanym i rygorystycznym systemem prawnym.

Jednocześnie Amerykanie, jeszcze od czasów poprzedniego prezydenta Donalda Trumpa, chronią swój rynek poprzez wysokie, bo sięgające aż 27,5 proc. cła na import z Chin. Dla porównania europejskie cła na import samochodów z Chin wynoszą 10 proc. Porównanie tych dwóch liczb nie pozostawia wiele złudzeń, kto bardziej dba o swój przemysł, a w zasadzie, kto bardziej chroni swoje miejsca pracy, i co powinniśmy zrobić, aby walczyć o rozwój i utrzymanie przemysłu zielonych technologii w Europie.

Europa pod podwójną presją

Można więc stwierdzić, że gospodarka europejska jest dziś pod podwójną presją. Z jednej strony najbardziej dynamiczne firmy europejskie rozglądają się za inwestycjami w USA, zaniedbując rynek europejski. Z drugiej obserwujemy nasilającą się presję chińskiego eksportu, który napotykając protekcjonistyczną politykę amerykańską, wlewa się do Europy.

Na marginesie należy dodać, że chińskie technologie, np. w produkcji baterii do samochodów elektrycznych, jakością daleko wyprzedzają europejskich konkurentów.

Czy zatem jesteśmy bezbronni? W moim przekonaniu nie. Nie musimy stawać przed fałszywą alternatywą, czy powinniśmy chronić klimat i środowisko, czy jednak zadbać o nasz europejski (lub polski i europejski) przemysł, a w szczególności o nasze polskie i europejskie miejsca pracy.

Wzorem amerykańskiej IRA stwórzmy Europejski Fundusz Rozwoju Przemysłu wspierający zieloną transformację gospodarki. W ten sposób obronimy europejski przemysł i nasze miejsca pracy, obronimy europejski model społeczny i jednocześnie będziemy walczyć ze zmianami klimatycznymi. Europejski Zielony Ład i wizja neutralnej klimatycznie Europy nie powinny przecież być realizowane poprzez import produktów z Chin czy USA i delokalizację przemysłu.

Europejski Fundusz Rozwoju Przemysłu, który byłby europejską odpowiedzią na amerykańską IRA, mógłby być wzorowany na sprawdzonym wzorcu NextGenerationEu, jaki Unia stworzyła do ratowania gospodarki europejskiej po kryzysie Covid-19, z którego finansowany jest KPO czy podobne programy w innych krajach. Wzorem Amerykanów Fundusz ten powinien móc wspierać koszty operacyjne.

Fundusz byłby finansowany na przykład przez europejski dług, który byłby spłacany z nowych dochodów własnych UE. Dług mógłby być spłacony z budżetów państw członkowskich, tak jak to będzie miało miejsce w przypadku NextGenerationEu. Dobrze funkcjonująca gospodarka będzie generować przecież również dochody dla sfery publicznej i w przyszłości pozwoli na spłatę zaciągniętych zobowiązań.

Lepiej, żebyśmy wspólnie jako Unia Europejska zaciągnęli kolejny dług, ale abyśmy przy okazji uratowali europejski przemysł, a przede wszystkim europejskie miejsca pracy i model społeczny, niż żebyśmy korzystali z amerykańskiego czy chińskiego importu, zastanawiając się, skąd mamy brać środki na politykę socjalną i zasiłki dla bezrobotnych.

Nowy fundusz już od 2027 r.

Utworzenie Funduszu Rozwoju Przemysłu powinno, moim zdaniem, stać się jednym z priorytetów nadchodzącej polskiej prezydencji w UE. Polska jako kraj, którego gospodarka jest oparta na przemyśle, którego znakiem rozpoznawczym jest produkcja na jednolity rynek europejski, ma mandat do tego, aby zawalczyć o utworzenie Europejskiego Funduszu Rozwoju Przemysłu. Fundusz ten powinien zacząć funkcjonować w momencie, kiedy zakończy się NextGenerationEU, czyli już w 2027 roku.

W moim przekonaniu perspektywa utworzenia Europejskiego Funduszu Rozwoju Przemysłu powinna zostać przyjaźnie oceniona nie tylko w krajach naszego regionu, w szczególności Grupy Wyszehradzkiej, których gospodarka stoi na przemyśle motoryzacyjnym. Myślę, że Włochy, Hiszpania, ale i Francja będą wolały korzystać z zewnętrznego, europejskiego wsparcia transformacji gospodarki, w momencie gdy wraz z końcem 2026 r. przestanie funkcjonować obowiązujący instrument finansujący Krajowe Plany Odbudowy, jakim jest NextGenerationEu.

Czas na priorytety polskiej prezydencji

Jedynym malkontentem może być niemiecki minister finansów. Ale już mający trudności w sprostaniu globalnej konkurencji niemiecki przemysł motoryzacyjny powinien raczej wspierać tę inicjatywę, zwłaszcza że skorzystałyby na tym rozlokowane w różnych krajach zakłady produkujące na jego rzecz nie tylko w Niemczech, ale i w innych państwach członkowskich.

W połowie bieżącego roku powinniśmy przedstawić priorytety polskiej prezydencji, mam nadzieję, że znajdzie się wśród nich utworzenie Europejskiego Funduszu Rozwoju Przemysłu.

CV

Marcin Korolec

Marcin Korolec jest dyrektorem Instytutu Zielonej Gospodarki. W latach 2013–2015 roku był pełnomocnikiem rządu ds. polityki klimatycznej, w latach 2011–2013 pełnił funkcję ministra środowiska, a od 2005 do 2011 r. był wiceministrem gospodarki.

Za niespełna rok, bo już w styczniu 2025 r., Polska obejmie prezydencję w Unii Europejskiej. To polski premier, ministrowie i urzędnicy będą kierować pracami Rady, która obok Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej jest jedną z trzech najważniejszych instytucji Unii Europejskiej.

Tym razem polska prezydencja przypadać będzie na okres pierwszych 100 dni nowej Komisji Europejskiej, czyli w czasie, kiedy cała Unia Europejska będzie kształtować swój program polityczny na kolejne pięć lat. Definiując polskie priorytety, powinniśmy więc brać pod uwagę całą kolejną kadencję instytucji europejskich.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił