Aż cztery i pół godziny dziennie trzeba by poświęcić na czytanie aktów prawnych przyjętych w Polsce w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku. Już i tak nadmiernie rozpędzona legislacyjna karuzela jeszcze przyspieszyła w wyborczym roku, produkując o jedną piątą więcej nowego prawa. Trudno więc się dziwić, że biznes, jak Polska długa i szeroka, czuje się przygnieciony tym ADHD. Dokumentują to najnowsze badania, które cytujemy w „Rzeczpospolitej”.

Czytaj więcej

MŚP ze strachem wchodzi w nowy rok. Czego boi się najbardziej?

Tradycyjnie w polskiej prasie (a teraz też w internecie) strony prawne cieszą się niesłabnącą popularnością, która w ostatnich latach jeszcze wzrosła w związku z ową nadprodukcją przepisów. A kraj, w którym przedsiębiorca, nie chcąc wpaść w pułapkę, poświęca nieproporcjonalnie dużo czasu studiowaniu przepisów, zamiast skupić się na rozwijaniu biznesu, sam sobie zaciąga hamulec postojowy. A potem się dziwi, że choć ciśnie pedał gazu, nie rusza rączo do przodu.

Stąd bierze się dramatyczny spadek udziału inwestycji w PKB w ostatnich ośmiu latach. A gdy firmy nie inwestują, to nie wydają też na innowacje. A mniej innowacyjna gospodarka, to mniejsze dochody nie tylko przedsiębiorców, ale także pracowników, których zatrudniają.

Takie są skutki legislacyjnej karuzeli. I oby nowi rządzący to szybko zrozumieli i przy zmianach prawa sięgali pełną garścią po konsultacje społeczne. Niech nastawiają ucha na to, co mówią organizacje pozarządowe, które często posiadają niezgorszy know-how. I poważnie traktują pracodawców oraz związki skupione w Radzie Dialogu Społecznego. Bo dialog prowadzi do lepszego prawa, a lepsze prawo – poprzez inwestycje i innowacje – do większych dochodów Polaków.