Leon Podkaminer: Kto jest największym szkodnikiem

Jestem przeświadczony, że w dłuższej perspektywie „inflacyjna” ocena władz Narodowego Banku Polskiego obecnej kadencji będzie pozytywna.

Publikacja: 19.12.2023 03:00

Leon Podkaminer: Kto jest największym szkodnikiem

Foto: Bloomberg

Wicepremier Krzysztof Gawkowski w roli największego szkodnika polskiej gospodarki uparcie obsadza profesora Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Z poglądem tym nie mogę się zgodzić. I to wcale nie dlatego, że moim pracodawcą jest Narodowy Bank Polski.

Po pierwsze, za ewentualne „szkodnictwo” polityki NBP odpowiadają solidarnie członkowie Rady Polityki Pieniężnej, której członkiem jest prezes. Ściślej mówiąc, członkowie, którzy wraz z prezesem przegłosowywali „kontrowersyjne” decyzje RPP. Po drugie, moim zdaniem fakty – liczby – nie uzasadniają opinii p. Gawkowskiego.

Casting na „szkodnika”

W moim osobistym castingu na „największego szkodnika” rozważam Rady Polityki Pieniężnej kierowane przez trzech prezesów NBP: Leszka Balcerowicza („panował” od 10 stycznia 2001 do 10 stycznia 2007 r.), Marka Belkę (12.06.2010–20.06.2016 r.) i prof. Adama Glapińskiego (u steru RPP od 21.06.2016). Poza konkurencją pozostawiam p. Hannę Gronkiewicz-Waltz i p. Sławomira Skrzypka: ich kadencje były – jak wiadomo – zbyt krótkie, z różnych powodów niedokończone.

Czytaj więcej

Ceny znów stanęły w miejscu. Mogła pomóc unijna dyrektywa

Jest kilka wskaźników rzucających światło na jakość dokonań każdej z Rad kierowanych przez rozważanych prezesów. Podstawowym jest oczywiście inflacja. Pod tym względem dość dobrze spisała się RPP kierowana przez Marka Belkę. W trakcie jego prezesowania średnia wskaźnika inflacji (mierzonej z miesiąca na miesiąc) wyniosła zero. Ale za jego kadencji miała miejsce także uporczywa deflacja. Inflacja była wtedy zbyt często niższa od dolnego limitu dopuszczalnego (wynoszącego 1,5 proc).

W czasie prezesowania Leszka Balcerowicza ceny miesięcznie wzrastały średnio o 0,18 proc. W pierwszym okresie prezesowania prof. Glapińskiego (aż do lipca 2020 r.) ceny wzrastały średnio o 0,19 proc. miesięcznie, a wiec niemal tak jak „za Balcerowicza”.

Co było później? Niestety, covid plus wojna w Ukrainie i kryzys energetyczny. Inflacja uderzyła w gospodarkę polską z mocą, jakiej nie doświadczyły Rady kierowane przez poprzednich prezesów NBP. Dla całego okresu (od 2016 r. aż do teraz) średni miesięczny wzrost cen wyniósł ok. 0,44 proc. Jednak inflacja, niczym przecież niezawiniona przez RPP, już powoli acz systematycznie ustępuje. Jestem przeświadczony, że w dłuższej perspektywie ocena inflacyjna obecnej kadencji władz NBP będzie również pozytywna.

Inflacja to nie wszystko

Inflacja to tylko jeden, choć istotny, aspekt oceny naszych zespołowych kandydatów do tytułu. Inflację trzeba jednak widzieć w szerszym kontekście. To nie jest wielka sztuka zapewnić stabilność cen kosztem np. monstrualnego bezrobocia.

Pod względem tolerowania bezrobocia największym szkodnikiem była RPP prezesa Balcerowicza. Za jego kadencji średnia stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 18,2 proc. Przyczynił się do tego zresztą on sam jako wicepremier i minister finansów w rządzie Jerzego Buzka.

Drugie miejsce przypada RPP prezesa Belki (bezrobocie 11,8 proc.). Poza konkurencją pozostaje obecny prezes NBP. Średnia stopa bezrobocia „za prezesa Glapińskiego” to jedynie 5,6 proc. Jest raczej zdumiewające, że faktu tego nie dostrzega polityk sam zaliczający się do lewicy. Ja zawsze wierzyłem, że lewicowość jest tożsama z wrażliwością na groźbę masowego bezrobocia.

Czytaj więcej

RPP wróci do obniżek stóp w II połowie 2024 roku

Z poziomem bezrobocia dość dobrze koreluje także tempo wzrostu gospodarczego i postępu w poziomie PKB na mieszkańca. W latach 2016–2022 polski PKB wzrósł o blisko 29 proc. (w latach 2010–2016 – o mniej niż 20 proc.). PKB na mieszkańca (w cenach międzynarodowo porównywalnych) wzrósł od poziomu 47 proc. średniej dla UE27 w 2000 r. do 51 proc. w 2006 r., od 62 proc. w 2010 r. do 68 proc. w 2016 r. – i do 79 proc. w 2022 r.

Najpoważniejszy postęp zamożności, ale też redukcji poziomu nierówności i sfery ubóstwa społeczeństwa polskiego, jaki dokonał się „za prezesa Glapińskiego”, nie podlega – moim zdaniem – najmniejszej dyskusji. Zapewne postęp ten byłby jeszcze znaczniejszy, gdyby nie niezależne od NBP „szoki podażowe”.

Konkludując, stwierdzam, że opinia „w temacie szkodnictwa gospodarczego” serwowana przez wicepremiera Gawkowskiego jest niemerytoryczna, a więc bezpodstawna.

Autor jest doradcą prezesa NBP. Tekst wyraża opinie autora.

Wicepremier Krzysztof Gawkowski w roli największego szkodnika polskiej gospodarki uparcie obsadza profesora Adama Glapińskiego, prezesa NBP. Z poglądem tym nie mogę się zgodzić. I to wcale nie dlatego, że moim pracodawcą jest Narodowy Bank Polski.

Po pierwsze, za ewentualne „szkodnictwo” polityki NBP odpowiadają solidarnie członkowie Rady Polityki Pieniężnej, której członkiem jest prezes. Ściślej mówiąc, członkowie, którzy wraz z prezesem przegłosowywali „kontrowersyjne” decyzje RPP. Po drugie, moim zdaniem fakty – liczby – nie uzasadniają opinii p. Gawkowskiego.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację