Niedawno red. Grzegorz Siemionczyk alarmował czytelników, że oto „szanse na poskromienie rosnących cen zmalały” („Rzeczpospolita”, 9.10.2023). Miałoby się tak stać za sprawą październikowej obniżki stóp procentowych, zadecydowanej przez RPP. W mojej ocenie to kolejna dezinformacja służąca przedstawianiu polityki NBP w niekorzystnym świetle.
Czytaj więcej
Obniżki stóp procentowych i przedwyborcza ekspansja fiskalna osłabiły wiarę ekonomistów, że inflacja w przewidywalnej przyszłości zbliży się do celu NBP.
Teza o „nieposkromionej inflacji” nie jest bowiem uzasadniona twardymi – i zdawałoby się – powszechnie dostępnymi danymi o miesięcznych zmianach cen konsumpcyjnych. W rzeczywistości bieżąca inflacja jest już poskromiona – nawet jeśli poziom cen odnoszony do sytuacji sprzed dwunastu miesięcy jest wciąż raczej wysoki.
Ceny są ustabilizowane
Już od maja do września b.r. poziom cen konsumpcyjnych nie wzrastał. Co więcej, poziom cen nawet malał. Fakt ten dokumentuje GUS. We wrześniu cena standardowego (GUS) koszyka dóbr i usług była o ponad 0,6 proc. niższa niż w czerwcu. Do obniżek przyczyniły się głównie spadające z miesiąca na miesiąc ceny żywności i napoi bezalkoholowych - oraz paliw. Nie jest przy tym poprawne twierdzenie, że decydujące w tym względzie były wrześniowe obniżki cen paliw zaordynowane przez Orlen. Gdyby nie te ostatnie (sumujące się do 3,1 proc. w skali miesięcznej), to i tak wrześniowy poziom cen byłby niższy od czerwcowego o ok. 0,5 proc.
W październiku br. ceny wzrosły o 0,2 proc. w stosunku do września. Pomimo tego, październikowy poziom cen był wciąż o 0,4 proc. niższy od czerwcowego. Gdyby nie październikowe obniżki cen paliw, poziom cen byłby wciąż niższy od czerwcowego. Dane nie uzasadniają tezy o trapiącej nas „nieposkromionej inflacji”.