Wśród wielu problemów, które dziedziczy po poprzednikach nowy rząd, ważne miejsce zajmuje fatalny stan finansów publicznych. Naprawa sytuacji jest konieczna, jeśli Polska ma nie stać się na długie lata krajem powolnego wzrostu, wysokiej inflacji i niestabilnych finansów.
Gdzie są dziś polskie finanse publiczne?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ostatnich latach rząd stracił kontrolę nad finansami państwa. Nie panował nad dochodami, skutecznie uszczuplonymi przez Polski Ład i podejmowane ad hoc decyzje służące czasowemu przyhamowaniu inflacji. Nie panował nad wydatkami, które z jednej strony zwiększyły się podczas pandemii i wojny, a z drugiej rosły skutkiem politycznego nacisku na prezenty dla wyborców.
Nie panował nad deficytem finansów państwa, który zgodnie z przesłanymi do Brukseli ocenami sięgnie w tym roku 6 proc. PKB. Nie panował nad wzrostem długu publicznego. Zamiast tego mieliśmy ukrywanie części długu i kłamstwa o „świetnym stanie finansów”.
Sytuacja finansów publicznych jest niezwykle poważna, ale na szczęście nie zagraża nam kryzys budżetowy. Relacja długu publicznego do PKB jest względnie niska, a rating obligacji rządowych wysoki. Oznacza to, że proces naprawy można rozłożyć na dłuższy okres, unikając kumulacji bólu. Niepopularnych działań oszczędnościowych nie da się jednak uniknąć, a rozłożenie ich na dłuższy okres nie może oznaczać odkładania w nieskończoność.
Głównym zadaniem polityki fiskalnej jest dziś odzyskanie wiarygodności. Nie chodzi jednak o dalsze brnięcie w półprawdy (jak doradza politykom opozycji w internetowym tweecie jeden z architektów polityki odchodzącego rządu). Polska to nie Grecja, którą ujawnienie prawdziwych danych doprowadziło na skraj bankructwa. Inwestorzy zdają sobie sprawę z wielkości naszego deficytu i długu, bo nie muszą opierać się na informacjach z konferencji premiera.