Wypowiedzi i dokumenty o NABE mówią, że ma pomóc w transformacji energetycznej, a tak naprawdę to tylko połączenie stwierdzeń bez pokrycia w faktach z kamuflażem upychania wyzwań transformacji w kieszeniach przedsiębiorców i społeczeństwa. NABE ma przyspieszyć transformację energetyczną. Głównymi spowalniaczami tej transformacji są: niechęć do zmiany, przepisy utrudniające budowę instalacji OZE i zły stan sieci dystrybucyjnych. Niechęć do zmiany widać w uzasadnieniu NABE – prymacie energii z paliw kopalnych nad „niestabilnymi” odnawialnymi źródłami energii, jakby przerwy w dostawach energii w ostatnich dwóch dekadach nie wynikały z problemów energetyki konwencjonalnej. NABE nie odpowiada na żadne z tych wyzwań.
Problem przerzucony na budżet państwa
NABE ma odblokować finansowanie OZE, które jest dostępne dla firm mających realną ścieżkę dekarbonizacji. Nikt nie oczekuje, że zmiana stanie się z dnia na dzień. Nieuczciwe z punktu widzenia konkurencji jest jednak oddawanie problemu do rozwiązania państwowej agencji. Spółki energetyczne powinny opracować strategie dekarbonizacji, a nie bez wysiłku cieszyć się nadzwyczajnymi zyskami i dotacjami, aby następnie zostawić problem budżetowi państwa, czyli de facto przedsiębiorcom i pracownikom, do opłacenia z podatków.
NABE ma wspierać bezpieczeństwo energetyczne. Mowa o korzystaniu z krajowego surowca. W przypadku węgla brunatnego nie można go transportować (traci swoje wartości kaloryczne). Oczywiste jest, że elektrownie, które z niego korzystają, będą działały jedynie do czasu, gdy ten surowiec będzie dostępny w miejscu, gdzie one się znajdują. Według geologów to okres 10–12 lat.
Elektrownie na węgiel kamienny, który także kończy się w polskich kopalniach głębinowych (w sensie ekonomiki wydobycia), będą musiały go importować – w 2022 r. niedobór krajowego węgla kamiennego wyniósł już 19 proc., co kosztowało gospodarkę 26 mld zł. Słońce i wiatr nie wymagają importu.
Konsolidacja w NABE ma być receptą na poprawę efektywności i obniżenie kosztów. Tymczasem jednostki węglowe, które będą przeniesione do NABE, pozostają od zawsze w gestii Krajowej Dyspozycji Mocy (KDM), są tzw. jednostkami wytwórczymi centralnie dysponowanymi (JWCD). O ich działaniu (kiedy i ile mocy wytwarzają) nie decyduje dyrektor elektrowni czy zarząd spółki, do której elektrownia należy, ale KDM.