Krzysztof Adam Kowalczyk: Ofiary niskich stóp procentowych

Rekordowa liczba upadłości konsumenckich jest czymś w rodzaju kaca po okresie świetnej koniunktury nakręcanej tanim, a od pewnego momentu zbyt tanim, kredytem.

Publikacja: 11.05.2023 03:00

Krzysztof Adam Kowalczyk: Ofiary niskich stóp procentowych

Foto: Adobe Stock

Rzymianie mawiali, że mały dług czyni dłużnikiem, duży – wrogiem. A za duży – dodajmy – bankrutem. W tym roku rekordowa liczba mieszkańców Polski (aż 20 tys.) ogłosi upadłość konsumencką, co prognozują eksperci Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. W trzy miesiące splajtowało już ponad 5,3 tys. osób, o połowę więcej niż przed rokiem.

Jeśli porównać owe 20 tys. z całą 38-mln populacją kraju, to może i drobiazg, ale tempo wzrostu jest przerażające, bo np. w 2009 r. ogłoszono tylko dziewięć plajt konsumenckich, a jeszcze w 2014 r. zaledwie 32. I tylko w małej części eksplozję bankructw tłumaczą dwie liberalizacje przepisów o upadłości, do jakich doszło po drodze.

Najnowsza fala plajt to ewidentnie skutek dramatycznego pogorszenia sytuacji gospodarczej – głównie szturmu inflacji, za którą przestały nadążać płace. Gdy rosną ceny podstawowych produktów (a żywność jeszcze niedawno drożała aż o 25 proc. rok do roku), pozostaje coraz mniej grosza na spłatę zobowiązań finansowych, które się zaciągnęło, gdy ceny niemal nie rosły, PKB ostro przyspieszał, a pracodawcy uganiali się za pracownikami, kusząc coraz wyższymi stawkami.

Czujność dzisiejszych bankrutów uśpił czas prosperity – od końca 2013 r. aż do 2019 inflacja była niska, momentami wręcz zerowa. A do zadłużania się w bankach zachęcały niskie stopy procentowe NBP, które w 2013 r. wynosiły 2,5 proc., a potem jeszcze spadały, aż do 0,1 proc. (2020–2021). Darmowy kredyt zachęcał do zadłużania się. Zwłaszcza wtedy, gdy inflacja ostro przyspieszyła, był niezdrowym dopalaczem dla całej gospodarki.

Teraz leczymy kaca po tym karnawale. Symptomy to wysoka inflacja i ostro hamujący wzrost gospodarczy. Nie wszyscy są w stanie stawić czoła tej fali dekoniunktury. Są bezpośrednio lub pośrednio ofiarami niskich stóp procentowych. W tym kontekście z niepokojem obserwuję licytację między rządzącym PiS i opozycją w sprawie taniego kredytu mieszkaniowego. Obiecaną przez władze absurdalną przy 14,7-proc. inflacji stawkę 2 proc. opozycja w Senacie chce ściąć jeszcze mocniej – do 0 proc. Gdy za dziesięć lat ten darmowy kredyt się skończy, obdarowanych czeka bolesny powrót do rzeczywistości. Ilu z nich powiększy grono bankrutów? Albo dołączy do złotówkowiczów, szykujących już pozwy przeciw bankom, bo WIBOR wystrzelił w górę, gdy RPP przestała ignorować zbyt wysoką inflację i podniosła stopy procentowe? Wszak Rzymianie już mówili, że mały dług czyni dłużnikiem, duży – wrogiem.

Czytaj więcej

Rekord bankructw konsumentów. Kumulacja negatywnych wydarzeń zbiera żniwo

Rzymianie mawiali, że mały dług czyni dłużnikiem, duży – wrogiem. A za duży – dodajmy – bankrutem. W tym roku rekordowa liczba mieszkańców Polski (aż 20 tys.) ogłosi upadłość konsumencką, co prognozują eksperci Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. W trzy miesiące splajtowało już ponad 5,3 tys. osób, o połowę więcej niż przed rokiem.

Jeśli porównać owe 20 tys. z całą 38-mln populacją kraju, to może i drobiazg, ale tempo wzrostu jest przerażające, bo np. w 2009 r. ogłoszono tylko dziewięć plajt konsumenckich, a jeszcze w 2014 r. zaledwie 32. I tylko w małej części eksplozję bankructw tłumaczą dwie liberalizacje przepisów o upadłości, do jakich doszło po drodze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację