Wydatki inwestycyjne to zwykle pierwsza ofiara szukania oszczędności w firmach. Dlatego tak zdumiewające są ostatnie sygnały dotyczące aktywności inwestycyjnej w Polsce. Wartość kosztorysowa inwestycji rozpoczętych pod koniec 2022 r. – wyprzedzająca o kilka kwartałów faktyczną aktywność inwestycyjną – podskoczyła o ponad 80 proc. rok do roku. Oczywiście, pomogła tu inflacja (to akurat dane nominalne), ale z pewnością nie tłumaczy wszystkiego.
Czytaj więcej
Na świecie tylko nieliczni badani prezesi dużych spółek liczą, że w 2023 r. uda się uniknąć spadku koniunktury. W Polsce żaden. Wpływa to na zmiany strategicznych planów przedsiębiorstw.
Wzrost nakładów inwestycyjnych w warunkach stagnacji gospodarki to jeden z paradoksów dzisiejszego spowolnienia. Jak go wyjaśnić? Hipotez jest kilka. Wedle jednej z nich firmy kończą projekty inwestycyjne rozpoczęte jeszcze przy dobrej koniunkturze, a konsekwencje spowolnienia zobaczymy za rok. To wątpliwe, bo o stagflacyjnych (połączenie stagnacji z wysoką inflacją) tendencjach w polskiej i światowej gospodarce mówiło się już długo przed atakiem Rosji na Ukrainę. Decyzje podejmowane w firmach rok, a nawet półtora roku temu, już były naznaczone dużą niepewnością. Inna hipoteza: w wydatkach inwestycyjnych są m.in. nakłady na zbrojenia i to one napędzają teraz boom. To zapewne częściowo prawda, ale prężność inwestycji widać w wielu sektorach i branżach.
Inne światło na inwestycyjny paradoks rzucają wyniki badania firmy doradczej EY przeprowadzone wśród menedżerów dużych firm z całego globu, także z Polski. Zarządzający polskimi przedsiębiorstwami wyraźnie częściej niż ich zagraniczni koledzy nastawiają się na to, że obecne spowolnienie gospodarcze – niezależnie od tego, czy w ich ocenie będzie ostre czy łagodne – to zjawisko długotrwałe. Najwyraźniej zdają sobie sprawę z tego, że nie jest to typowe cykliczne ochłodzenie w gospodarce, tylko strukturalne. Stoją za nim siły, które szybko nie przeminą: transformacja energetyczna, trendy demograficzne, zmiany w filozofii zarządzania dostawami itp. To zaś oznacza, że spowolnienia nie da się po prostu przeczekać, trzeba dostosować się do nowych realiów, w których energia będzie droższa, pracowników będzie mniej, a niektóre kraje zostaną wyłączone z globalnych łańcuchów dostaw. Dla części firm inwestycje to konieczność, by przetrwać. Dla innych szansa, że w tym nowym świecie będą silniejsze niż w starym.