Stanisław Gomułka: Jak zakończyć wojnę, jeśli nikt jej nie wygra

Czy możliwe jest zakończenie wojny w Ukrainie podobnie do rozejmu w Korei w roku 1953?

Publikacja: 07.04.2023 03:00

Ukraińcy na pozycjach ogniowych

Ukraińcy na pozycjach ogniowych

Foto: Sztab Generalny armii Ukrainy

Generał Waldemar Skrzypczak mówił „Rzeczpospolitej”: „Ukraińcy nie mają potencjału militarnego, który pozwoliłby im odbić 20 proc. terytorium (zajętego przez Rosjan – red.), łącznie z Krymem. Przewaga, jaką musiałyby mieć wojska ukraińskie nad armią rosyjską, aby ją wypędzić ze swojego terytorium, musiałaby wynosić 4:1. Ukraina nigdy takiej przewagi nie zbuduje. Ukraińcy nie zbudują przewagi militarnej nad armią rosyjską, jaka by ona nie była”.

Ta ocena jest po kilkunastu miesiącach wojny dobrze udokumentowana. Ukraina odniosła nadspodziewane sukcesy militarne i polityczne. Dzięki nim koszt wojny dla Rosji – militarny, gospodarczy i polityczny – okazał się tak duży, by zniweczyć cel inwazji, czyli przejęcie kontroli politycznej i wojskowej nad całą Ukrainą. Niemniej koszt gospodarczy i ludzki, pomimo dużej pomocy zagranicznej, jest dla Ukrainy proporcjonalnie dużo większy niż dla Rosji.

Trzy scenariusze

Jaki byłby rachunek kosztów na dłuższą metę? Trzeba porównać trzy sytuacje dotyczące skali działań wojennych: A – skala obecna, B – skala znacznie zwiększona, i C – zawieszenie działań wojennych. Porównajmy opcje B i C. Scenariusz B, kontynuacja wojny w dużo większej skali, byłby potrzebny Rosji do osiągnięcia pierwotnego celu, a Ukrainie do powrotu do granic z 1991 r. Koszt gospodarczy i ludzki byłby w takiej sytuacji trudny do udźwignięcia dla Rosji, ale biorąc pod uwagę warunek militarny gen. Skrzypczaka, raczej niemożliwy do udźwignięcia dla Ukrainy i z czasem coraz trudniejszy do zaakceptowania przez jej ludność.

Ostatnie miesiące pokazują jednak, że koszt znacznie zwiększonej skali wojny jest nawet dla Putina trudny do akceptacji. Aby stał się nie do zaakceptowania, potrzeba kontynuacji sukcesów militarnych Ukrainy. To oznacza dalsze solidne wsparcie finansowe i militarne z USA i UE.

Takie wsparcie jest możliwe, skoro jest relatywnie niewielkim ciężarem gospodarczym dla ludności tych krajów. Dla Ukrainy z kolei, zarówno zdecydowanej większości jej obywateli, jak i obecnego kierownictwa politycznego, jest nie do zaakceptowania zgoda na przejęcie przez Rosję 20 proc. terytorium .

Gen. Skrzypczak: „Na zakończenie militarne wojny szans nie ma. Żadna ze stron nie ma przewagi, jest impas strategiczny”. Co w tej sytuacji jest możliwe? Opcja C? Ta opcja to po części, chociaż nie w pełni, odpowiednik rozejmu w wojnie koreańskiej z 27 lipca 1953 r. zawartego po trzech latach i trzech miesiącach. Zawieszono działania wojenne na czas nieograniczony wzdłuż równoleżnika 38 oraz pasa demarkacyjnego o ustalonej szerokości (w Korei 4 km), czyli zakończono wojnę mniej więcej na linii frontu, bez formalnego traktatu pokojowego.

Rosja jak Chiny

To porozumienie działa do dziś bez zmian. Odpowiednikiem Chin w wojnie koreańskiej jest teraz

w Ukrainie Rosja. W wyniku tamtego rozejmu Chiny wycofały się całkowicie z Korei. W Ukrainie wojska Rosji mogłyby wycofać się z Donbasu. Problemem byłby status Krymu, więc porozumienie rozejmowe nie dotyczyłoby tego obszaru.

Opcja C musiałaby też dotyczyć relacji finansowych i handlowych między Rosją a Ukrainą oraz UE. Ukraina domaga się odszkodowań od Rosji za zniszczenia wojenne. W przypadku prawdopodobnego braku zgody na takie odszkodowania mogłaby otrzymać majątek rosyjskich oligarchów i rosyjskich banków, teraz pod kontrolą państw UE, Wielkiej Brytanii i USA. Ukraina otrzymałaby też środki z Zachodu na powojenną odbudowę infrastruktury krytycznej, w tym elektrowni atomowych i substancji mieszkaniowej. Plus ofertę szybkiego wejścia do UE.

Wejście Ukrainy do NATO nie jest możliwe przy obecnej skali konfliktu (opcja A), być może jest możliwe, choć nie bardzo ważne, w opcji C. Po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii (być może przejściowym) poszerzenie UE o Ukrainę (być może także o Mołdawię i Gruzję, a perspektywicznie także Białoruś) znacząco przesunęłoby na wschód centrum gospodarcze i kulturowe UE. Po odejściu zaś z Kremla ludzi pokroju Putina – kiedyś nieuniknionym – i rezygnacji przez Rosję z imperialistycznych aspiracji na rzecz współpracy gospodarczej i prawa międzynarodowego, to opcja korzystna dla wszystkich zainteresowanych stron, także dla większości Rosjan.

Autor jest głównym ekonomistą BCC, członkiem PAN

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację