Korzyść zapisana w samej nazwie programu, presja norm zaostrzanych przez Unię Europejską czy tragiczne statystyki dotyczące wpływu smogu na nasze zdrowie i życie przez ostatnie lata nie wywierały wielkiego wrażenia ani na rządowych administratorach programu, ani na zwykłym Kowalskim. Ten przedkładał spokój ducha nad finansowy i organizacyjny wysiłek związany z modernizacją domu.

Tylko tak można interpretować mizerne wyniki „Czystego powietrza” i to, że w dotychczasowym tempie program byłby realizowany przez trzydzieści lat zamiast dziesięciu. Dopiero ostatni rok przyniósł przełom: raptowne zwyżki cen surowców grzewczych – węgla i gazu – sprawiły, że przeliczono bilans zysków i strat. Teraz – jak ujawniamy – rząd przymierza się do tego, by wsparciem objąć więcej osób i dofinansować szerszy zakres prac; już nie tylko wymianę źródeł ciepła w domu, ale i docieplenie budynków.

Czytaj więcej

„Czyste powietrze” czeka nowe rozdanie w walce ze smogiem

Dziś jest jasne, że takie inwestycje to nie tylko korzyść dla zdrowia, ale i oszczędności dla portfela oraz większe bezpieczeństwo energetyczne całego kraju. Dotyczy to przede wszystkim domów jednorodzinnych. Mamy ich w Polsce 5 milionów. Z nich może milion spełnia jako tako obecne normy dotyczące jakości i efektywności energetycznej. Reszta to budynki, którym często należy się jeśli nie wymiana pieca, to przynajmniej docieplenie ścian i dachu (bo podłogi wypuszczają z domu najmniej ciepła) lub wymiana okien lub drzwi. Można też śmiało zakładać, że ci właściciele takich domów, których było na taką operację stać, poradzili sobie i bez dopłat – z czystej oszczędności. Natomiast była i jest w Polsce olbrzymia rzesza właścicieli domów, których na termomodernizację po prostu nie stać. Każdy gest w ich stronę trzeba oceniać jednoznacznie pozytywnie.

Im mniej węgla i gazu zużyjemy, tym lepiej też dla naszego bezpieczeństwa. Duńczycy, którzy są już bardzo blisko niezależności energetycznej, oparli się na odnawialnych źródłach energii – i nie muszą ani płacić za surowce kopalne, ani obawiać się, że ktoś im odetnie dostawy surowca. To lekcja, która zwłaszcza w obecnej sytuacji zyskuje na wadze.