Sama infrastruktura to jedno, a zapewnienie odpowiedniej ilości gazu dla krajowych odbiorców – to drugie. Czy Polska jest dobrze przygotowana na definitywną rezygnację z rosyjskiego gazu i czy planowane połączenie Orlenu z PGNiG może w tym kontekście pomóc?
Czytaj więcej
Wciąż nie wiadomo, jaki będzie finalny koszt projektu i ile paliwa dzięki niemu trafi do Polski w przyszłym roku, gdy połączenie osiągnie pełną moc.
Nowe kierunki dostaw gazu
Na fuzję Orlenu (już połączonego przecież z Lotosem) i PGNiG trzeba patrzeć podobnie, jak na uruchomienie Baltic Pipe. Nie chcę przez to powiedzieć, że oba projekty mają takie samo znaczenie – bo są wszak diametralnie różne i mają służyć innym celom. Jednak oba stwarzają określone szanse, które dopiero trzeba będzie przekuć w sukces. Tak, jak nowy gazociąg sam się nie wypełni, tak i od rejestracji połączenia dwóch państwowych podmiotów surowców energetycznych nam nie przybędzie.
Na pewno duży koncern multienergetyczny ma większe możliwości negocjacji z poważnymi partnerami. Sama perspektywa jego budowy została odebrana jako wiarygodny sygnał przez koncerny. Nie jest przypadkiem, że w pierwszych tygodniach po rosyjskiej agresji na Ukrainę udało się zwiększyć wolumen dostaw ropy od Saudi Aramco (dzisiaj partnera joint venture Orlenu w gdańskiej rafinerii) i tak samo nie jest przypadkiem wynegocjowanie w przeddzień połączenia Orlenu i PGNiG kontraktu z norweskim Equinorem na dostawę gazu. Powstaje bowiem polski, kontrolowany przez Skarb Państwa podmiot, który – mam nadzieję - będzie kontynuował strategię dywersyfikacji dostaw gazu.
Co z punktu widzenia polskich odbiorców, w tym polskiego biznesu, jest kluczowe? Przede wszystkim sprowadzanie znacznych ilości gazu z kierunków innych, niż wschodni, intensyfikacja dostaw LNG i zwiększenie możliwości zakupu gazu skroplonego – m.in. dzięki czarterowi własnych jednostek do jego przewozu. Oczywiście nie należy zapominać o utrzymywaniu odpowiednio wysokich rezerw gazu we własnych magazynach: średnia unijna na dzisiaj to około 30%, magazyny w Polsce są zaś wypełnione w ponad 80% (chociaż trzeba wziąć oczywiście pod uwagę kwestię wielkości tych magazynów). Ten gaz powinien pochodzić nie tylko z importu, ale też z własnego wydobycia w Polsce i – przede wszystkim – w tych krajach, gdzie dzisiaj łączące się grupy kapitałowe są obecne. Norweski Szelf Kontynentalny – oczywiście, ale też nie należy zapominać o złożach w Kanadzie i Pakistanie. Potrzebny nam wolumen błękitnego paliwa musimy pozyskiwać na różnych rynkach, m.in. sprowadzając je z Litwy, Słowacji, Czech. I rolą nowego koncernu powinno być nie tylko zwiększanie importu i wydobycia, ale także poszukiwanie nowych kierunków dostaw. Pozorny komfort importu z jednego tylko kierunku – rosyjskiego – bezpowrotnie się skończył. Może tak jest mniej wygodnie, ale za to znacznie bezpieczniej.