Rafał Baniak: Fuzja w cieniu gazowych potrzeb

Niedawne uroczyste otwarcie Baltic Pipe to bez wątpienia niezmiernie ważne wydarzenie w kontekście bezpieczeństwa energetycznego Polski. To również zwieńczenie dwóch dekad starań o zmniejszenie zależności od rosyjskiego surowca – przypomnę, że taka koncepcja pojawiła się w rządzie Jerzego Buzka w 2001 roku.

Publikacja: 10.10.2022 17:19

Rafał Baniak: Fuzja w cieniu gazowych potrzeb

Foto: Adobe Stock

Sama infrastruktura to jedno, a zapewnienie odpowiedniej ilości gazu dla krajowych odbiorców – to drugie. Czy Polska jest dobrze przygotowana na definitywną rezygnację z rosyjskiego gazu i czy planowane połączenie Orlenu z PGNiG może w tym kontekście pomóc?

Czytaj więcej

Gazociąg Baltic Pipe na pół gwizdka do stycznia

Nowe kierunki dostaw gazu

Na fuzję Orlenu (już połączonego przecież z Lotosem) i PGNiG trzeba patrzeć podobnie, jak na uruchomienie Baltic Pipe. Nie chcę przez to powiedzieć, że oba projekty mają takie samo znaczenie – bo są wszak diametralnie różne i mają służyć innym celom. Jednak oba stwarzają określone szanse, które dopiero trzeba będzie przekuć w sukces. Tak, jak nowy gazociąg sam się nie wypełni, tak i od rejestracji połączenia dwóch państwowych podmiotów surowców energetycznych nam nie przybędzie.

Na pewno duży koncern multienergetyczny ma większe możliwości negocjacji z poważnymi partnerami. Sama perspektywa jego budowy została odebrana jako wiarygodny sygnał przez koncerny. Nie jest przypadkiem, że w pierwszych tygodniach po rosyjskiej agresji na Ukrainę udało się zwiększyć wolumen dostaw ropy od Saudi Aramco (dzisiaj partnera joint venture Orlenu w gdańskiej rafinerii) i tak samo nie jest przypadkiem wynegocjowanie w przeddzień połączenia Orlenu i PGNiG kontraktu z norweskim Equinorem na dostawę gazu. Powstaje bowiem polski, kontrolowany przez Skarb Państwa podmiot, który – mam nadzieję - będzie kontynuował strategię dywersyfikacji dostaw gazu.

Co z punktu widzenia polskich odbiorców, w tym polskiego biznesu, jest kluczowe? Przede wszystkim sprowadzanie znacznych ilości gazu z kierunków innych, niż wschodni, intensyfikacja dostaw LNG i zwiększenie możliwości zakupu gazu skroplonego – m.in. dzięki czarterowi własnych jednostek do jego przewozu. Oczywiście nie należy zapominać o utrzymywaniu odpowiednio wysokich rezerw gazu we własnych magazynach: średnia unijna na dzisiaj to około 30%, magazyny w Polsce są zaś wypełnione w ponad 80% (chociaż trzeba wziąć oczywiście pod uwagę kwestię wielkości tych magazynów). Ten gaz powinien pochodzić nie tylko z importu, ale też z własnego wydobycia w Polsce i – przede wszystkim – w tych krajach, gdzie dzisiaj łączące się grupy kapitałowe są obecne. Norweski Szelf Kontynentalny – oczywiście, ale też nie należy zapominać o złożach w Kanadzie i Pakistanie. Potrzebny nam wolumen błękitnego paliwa musimy pozyskiwać na różnych rynkach, m.in. sprowadzając je z Litwy, Słowacji, Czech. I rolą nowego koncernu powinno być nie tylko zwiększanie importu i wydobycia, ale także poszukiwanie nowych kierunków dostaw. Pozorny komfort importu z jednego tylko kierunku – rosyjskiego – bezpowrotnie się skończył. Może tak jest mniej wygodnie, ale za to znacznie bezpieczniej.

Konkrety pilnie potrzebne

Nie można tracić z oczu głównej idei, którą uzasadnia się połączenie trzech państwowych podmiotów – czyli bycia liderem transformacji energetycznej. Gaz siłą rzeczy musi być traktowany jako paliwo przejściowe w drodze do nisko- i zeroemisyjnej energetyki. Połączenie powinno być punktem wyjścia do pozyskania i zabezpieczenia środków na ten cel: na inwestycje w energetykę odnawialną, w projekty biogazowe, rozwój kompetencji wodorowych i inne projekty innowacyjne. Tu od razu pojawia się pytanie: jak wpłynie na to zapowiadany windfall tax, który, jak to z korzystnymi dla polityków prowizorkami bywa, ma szansę zostać z nami na dłużej… Bowiem, jak wspomniałem, samo połączenie to nie tyle sukces, co otwarcie bramy do potencjalnego sukcesu. Do tego zaś potrzebne są inwestycje, których nie będzie bez odpowiednich nakładów.

Tak, jak bałtycki gazociąg powinien być wypełniony gazem, a nie nadzieją na gaz, tak też fuzja Orlen-PGNiG powinna jak najszybciej wypełnić się konkretami. Kalendarz zielonej transformacji w Europie jest bowiem precyzyjny, a nadzieje polskich polityków, którzy liczą na jej spowolnienie, są bezpodstawne. Koncern multienergetyczny musi więc „z marszu” działać tak, by chociaż w części naprawić wieloletnie zaniedbania w zakresie transformacji energetycznej w naszym kraju. Po tym, w jakim stopniu uda się ów cel osiągnąć, będzie można ocenić celowość i zasadność procesu połączeniowego.

Rafał Baniak, Prezes Zarządu Pracodawców RP

Sama infrastruktura to jedno, a zapewnienie odpowiedniej ilości gazu dla krajowych odbiorców – to drugie. Czy Polska jest dobrze przygotowana na definitywną rezygnację z rosyjskiego gazu i czy planowane połączenie Orlenu z PGNiG może w tym kontekście pomóc?

Nowe kierunki dostaw gazu

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację