Każdy plan kończy się wraz z pierwszym kontaktem z nieprzyjacielem, napisał kiedyś pruski feldmarszałek von Moltke. W roku 1914 Niemcy zakładali, że wygrają wojnę z Francją w ciągu kilku tygodni. Jednocześnie Francuzi rozpoczęli ofensywę w Lotaryngii, też planując szybkie rozstrzygnięcie wojny, a na Prusy Wschodnie runęła armia rosyjska, również zakładając szybki pochód na Berlin. Wojna nie trwała jednak kilka tygodni, ale ponad cztery lata, a o jej wyniku nie zadecydowały wygrane bitwy (więcej wygrali ich Niemcy), ale mordercza walka na wyczerpanie. Zdecydowało to, że alianci wydali 1,7 biliona dolarów (według obecnej siły nabywczej), a mocarstwa centralne tylko 0,7 biliona, oraz to, że wyczerpanie sił Niemiec przyszło nieco szybciej niż wyczerpanie sił Francji i Wielkiej Brytanii.
Obecna wojna też miała trwać bardzo krótko. Putin oczekiwał podboju Ukrainy w ciągu kilku dni. Prezydent Biden już w marcu przekonywał, że Rosja jest zrujnowana gospodarczo. A tymczasem Ukraina broni się już od ponad pół roku, a odporność Rosji na zachodnie sankcje okazała się większa, niż oczekiwano. Moskwie udało się ustabilizować rubla i inflację, a dziś szykuje się do kontrataku, grożąc Europie odcięciem zimą dostaw gazu.
Militarny wynik wojny będzie zależeć od tego, jak długo wspierana dostawami broni Ukraina będzie w stanie powstrzymywać przeciwnika, a lepsza zachodnia technologia zrekompensuje rosyjską przewagę liczebną. Jeszcze ważniejsze jest jednak to, jak długo jest w stanie wytrzymać straszliwą presję społeczeństwo i gospodarka Ukrainy. Podobnie jest zresztą z Rosją: naiwnością było sądzić, że zachodnie sankcje szybko rzucą ją na kolana. Sankcje działają, ale powoli. W ciągu minionych ośmiu lat PKB Rosji stał w miejscu. Kłopoty rosyjskiej armii – kupującej uzbrojenie w Iranie i Korei Płn. – to również efekt odcięcia od importu z Zachodu. Póki co zwiększone ceny ropy i gazu rekompensują Moskwie mniejszy eksport. Ale jeśli naprawdę odetnie zimą dostawy do Europy, jej straty gwałtownie wzrosną, bo gazu nie da się przekierować na inne rynki. Za dwa–trzy lata Europa może uniezależnić się od wrogiego dostawcy, przede wszystkim rozbudowując terminale LNG. A to oznacza dla Rosji rozpisaną na lata gospodarczą klęskę i zmianę w chińskiego satelitę.
Ostatecznie o wyniku wojny zdecyduje gotowość społeczeństw Europy do ponoszenia kosztów, bez których nie da się jej wygrać. A przede wszystkim gotowość wytrzymania dramatycznie zapowiadającej się najbliższej zimy: braków energii, niedogrzanych domów, szalejących cen, możliwej potężnej recesji wywołanej ograniczeniem pracy przemysłu.
Na dłuższą metę to Rosja jest w tym starciu słabsza. Nie mam więc wątpliwości, że użyje tej zimy wszystkich środków, by uderzyć w Europę i osłabić jej wolę walki.