Nie wypalił hucznie zapowiadany program „kredytów bez wkładu”, który miał nie tylko zapewniać młodym niedrogi dach nad głową, ale i wspierać politykę prorodzinną. Jest tak mocno oderwany od rynkowych realiów, że banki nie palą się do przygotowania specjalnej oferty. Nie wypalił też sztandarowy program PiS Mieszkanie+. Zawsze jednak można zaoferować nowe rozwiązanie, złożyć kolejne obietnice.

Tym razem słyszymy o preferencyjnym oprocentowaniu – 2 proc. Z preferencyjnych kredytów mieszkaniowych miałoby skorzystać ok. 50 tys. rodzin rocznie. Wizję świetlanej przyszłości we własnych mieszkaniach kupowanych na niedrogie kredyty roztaczał przed wyborcami w Stalowej Woli szef PiS Jarosław Kaczyński.

Czytaj więcej

Kaczyński obiecuje tanie kredyty hipoteczne

Eksperci są powściągliwi w ocenie pomysłu. Wskazują m.in. na narastające obciążenie budżetu państwa. Średnie oprocentowanie takich pożyczek ze zmienną stopą to ok. 9,5 proc., a z okresowo stałą – 8,5 proc. Tanich kredytów miałyby udzielać banki komercyjne, a różnicę pokrywałby Bank Gospodarstwa Krajowego. Program miałby sens, gdyby wprowadzono go na krótki czas – może rok, może dwa lata. Potem trzeba byłoby go wygasić, bo koszty byłyby nie do udźwignięcia. Nie wiadomo też, jak długo (cały okres spłaty kredytu?) obowiązywałoby niskie oprocentowanie. Pytania można mnożyć.

Przedwyborczy czas sprzyja składaniu obietnic. Puchną od nich programy wszystkich partii. Pojawiają się miliony tanich mieszkań, dopłaty do kredytów, do czynszów, ułatwienia dla budujących domy, zachęty dla inwestorów. Rozdawnictwo jest zawsze mile widziane. Od wyborów do wyborów. Od programu do programu. I tak da capo al fine.