Przyszłość banku centralnego w rękach historyka myśli ekonomicznej

Wśród ekonomistów kojarzonych z PiS lepszego kandydata na szefa NBP niż Adam Glapiński nie ma. Z tym zgadza się nawet opozycja.

Publikacja: 08.05.2016 22:00

Przyszłość banku centralnego w rękach historyka myśli ekonomicznej

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Historyka myśli ekonomicznej ze Szkoły Głównej Handlowej na prezesa Narodowego Banku Polskiego namaścił w piątek prezydent Andrzej Duda. Aby zastąpić na tym stanowisku Marka Belkę, którego sześcioletnia kadencja upływa w pierwszej połowie czerwca, Glapiński musi zyskać aprobatę Sejmu, ale biorąc pod uwagę układ sił w parlamencie, to będzie tylko formalność.

Decyzja prezydenta zaskoczeniem nie jest. Od początku marca Glapiński zasiada w zarządzie NBP. Jego powołanie do tego grona obserwatorzy polityki pieniężnej odczytali jako potwierdzenie, że jest on najbardziej prawdopodobnym kandydatem na szefa banku centralnego.

Głosów, że to nominacja kompletnie chybiona, nie słychać. To w dużej mierze wynik jego doświadczenia: do lutego br. przez sześć lat był członkiem Rady Polityki Pieniężnej, której wkrótce jako szef NBP będzie przewodniczył. – Obiektywnie to może nie jest najlepszy kandydat, ale wśród ludzi „dobrej zmiany" lepszego na pewno nie ma. Jest kompetentny, zna bank centralny i politykę pieniężną – powiedział „Rz" były członek RPP, prosząc o nieujawnianie jego personaliów. – W porównaniu z Markiem Belką gra w innej lidze, ale oceniam go lepiej niż poprzedniego prezesa wybranego przez rządzącą opcję [Sławomira Skrzypka – red.]. On był zupełnie anonimowy, był nowicjuszem, musiał się wszystkiego uczyć – zauważył z kolei w rozmowie z „Rz" Mirosław Gronicki, były minister finansów w rządzie Belki.

To są najbardziej krytyczne oceny Glapińskiego, jakie usłyszeliśmy. Przeważają takie, że jest gwarantem ciągłości w polityce pieniężnej (tak mówił o nim niedawno nawet Jan Krzysztof Bielecki, przewodniczący zespołu doradców ekonomicznych premiera Donalda Tuska) oraz harmonijnej współpracy banku centralnego z Ministerstwem Finansów, co nie zawsze było normą.

Jak deklarował w styczniowym wywiadzie dla PAP, Glapiński docenia to, że w Polsce nie było i nie ma obecnie potrzeby eksperymentowania z zerowymi bądź ujemnymi stopami procentowymi, bezpośrednim zaangażowaniem banku centralnego na rynku kredytowym bądź sterowania przezeń kursem waluty. Wskazywał, że główna stopa procentowa NBP powinna zostać utrzymana na obecnym poziomie (od marca ub.r. wynosi 1,5 proc.) dopóty, dopóki nie wróci inflacja. Potem zaś powinna zostać podniesiona. Tłumaczył, że obniżka stóp nie służyłaby stabilności finansowej kraju, na której straży stoi bank centralny.

Za największe wyzwanie, z jakim nowy szef NBP będzie się musiał mierzyć, obserwatorzy zgodnie uznają konieczność obrony niezależności banku centralnego. Choć wicepremier Mateusz Morawiecki podkreśla, że nie ma potrzebny, aby NBP uczestniczył w finansowaniu jego „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju", wielu polityków PiS uważa, że instytucja ta powinna być bardziej aktywna we wspieraniu wzrostu gospodarki. Prezes Jarosław Kaczyński powiedział zaś niedawno, że bank centralny będzie musiał zaangażować się w operację przewalutowania kredytów frankowych.

Sam Glapiński deklaruje, że niezależność banku centralnego to dla niego świętość. – Na ile go znam, myślę, że można mieć nadzieję na jego niezależność – nie totalną, ale też nie chodzi o to, żeby prezes banku centralnego był totalnie niezależny, powinien szukać jakiegoś porozumienia z rządem – ocenił prof. Ryszard Bugaj, który wraz z Glapińskim był w gronie doradców ekonomicznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Także Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, ocenił, że nowy prezes NBP będzie w stanie przeciwstawić się niebezpiecznym pomysłom polityków PiS.

Inni jednak wskazują, że jako członek „zakonu", czyli grona najwierniejszych współpracowników braci Kaczyńskich, którzy na początku lat 90. współtworzyli z nimi Porozumienie Centrum, będzie poddany silnej presji.

Powodów, aby wątpić w jego niezależność, niektórzy upatrują w zachowaniu Glapińskiego jako członka RPP. Spośród dziesięciu obniżek stóp procentowych, których gremium to dokonało w latach 2012–2015, poparł on tylko trzy wczesne. Potem konsekwentnie głosował przeciwko łagodzeniu polityki pieniężnej. Gdy jednak jesienią ub.r. w wyborach parlamentarnych zwyciężył PiS, a poseł tej partii Henryk Kowalczyk oświadczył, że przy wyborze nowych sterników polityki pieniężnej będzie brana pod uwagę ich skłonność do jej luzowania, Glapiński zaczął nagle dostrzegać przestrzeń do obniżek stóp. To naraziło go na zarzut koniunkturalizmu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację