Katarzyna Kucharczyk: Druga szansa dla bonów

Tylko do końca września można skorzystać z bonu turystycznego, a tymczasem zaskakująco wiele osób jeszcze tego nie zrobiło. Powodów jest wiele. Niektórzy po prostu o nim nie wiedzą. Być może zabrakło dobrej kampanii informacyjnej.

Publikacja: 18.08.2022 22:00

Katarzyna Kucharczyk: Druga szansa dla bonów

Foto: Adobe Stock

Optymista mógłby się doszukiwać przyczyn materialnych: budżety domowe Polaków są w tak dobrym stanie, że rodzice bez problemu finansują dzieciom wypoczynek, bez konieczności sięgania po dodatkowe wsparcie. Pesymista powiedziałby natomiast, że sytuacja jest tak trudna (pandemia, wojna, szalejąca inflacja), że w tym roku wyjazdy turystyczne w ogóle nie znalazły się na liście priorytetów i mimo bonu wiele rodzin musiało zrezygnować z wakacji. Prawda – jak to zazwyczaj bywa – leży zapewne pośrodku.

Czytaj więcej

Dobra wiadomość dla tych, którzy nie wykorzystali bonu turystycznego

Być może część osób czeka z wykorzystaniem bonu na wrzesień, kiedy ceny usług turystycznych będą niższe. Ale to raczej niewielka grupa – bony są przeznaczone dla dzieci, a od września rusza przecież szkoła.

Płatności bonami przyjmuje 28 tysięcy podmiotów. Poziom wykorzystania tej formy wsparcia byłby większy, gdyby panował szerszy zakres obejmowanych przez nią usług. Bonem nie zapłacimy np. za bilety kolejowe, nawet jeśli kupujemy je, by wybrać się z dziećmi na wakacje.

Głównym celem programu było wsparcie sektora turystycznego, który na skutek pandemii stanął na skraju bankructwa. Teraz branża postuluje wydłużenie ważności bonu. Rząd nie mówi „nie”. Podobno w grę wchodzi okres do końca marca 2023 r. W międzyczasie mamy ferie zimowe, a więc byłaby okazja, żeby rzutem na taśmę skorzystać z bonu, finansując dziecku wypoczynek zimą. Byłoby to dla rodziców niebagatelne wsparcie, szczególnie w obliczu hamującej ostro gospodarki.

Abstrahując od tego, jaka jest prawdziwa motywacja uruchamianych w ostatnich latach licznych programów socjalnych, należy przyznać, że wspierają one rodzinne budżety i pomagają redukować skalę ubóstwa. Pytanie jednak, czy nie dałoby się tych środków dystrybuować lepiej, na przykład stosując kryteria dochodowe. Wtedy pomoc trafiałaby tam, gdzie naprawdę jest potrzebna, a redukcja nierówności byłaby większa. Bo nierówności w Polsce wbrew pozorom są bardzo duże – w wielu obszarach większe niż średnia dla wszystkich państw OECD.

Optymista mógłby się doszukiwać przyczyn materialnych: budżety domowe Polaków są w tak dobrym stanie, że rodzice bez problemu finansują dzieciom wypoczynek, bez konieczności sięgania po dodatkowe wsparcie. Pesymista powiedziałby natomiast, że sytuacja jest tak trudna (pandemia, wojna, szalejąca inflacja), że w tym roku wyjazdy turystyczne w ogóle nie znalazły się na liście priorytetów i mimo bonu wiele rodzin musiało zrezygnować z wakacji. Prawda – jak to zazwyczaj bywa – leży zapewne pośrodku.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Przemysł zbrojeniowy, czyli prymusa Donalda Tuska nieodrobiona praca domowa
Opinie Ekonomiczne
Ekonomiści z CASE: Brak przełomu w roku przełomu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Przerażające słowo „deregulacja”
Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska w erze MAGA: mity o deficycie handlowym z USA
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Chrobry, do boju!