Podatek na uchodźców

Unijne działania związane z kryzysem imigracyjnym powinny być finansowane z nowego podatku od emisji CO2 i pożyczkami, np. obligacjami wyemitowanymi na potrzeby inwestycji związanych z ochroną granic.

Publikacja: 12.05.2016 20:30

Guntram Wolff

Guntram Wolff

Foto: materiały prasowe

Debata nad finansowaniem unijnej polityki migracyjnej jest coraz bardziej gorąca. Niedawno Włochy zaproponowały emisję „unijnych obligacji migracyjnych", z kolei niemiecki minister finansów Wolfgang Schaueble uważa, że wydatki z tym związane, w tym koszty wzmocnionej kontroli europejskich granic, powinny zostać pokryte ze wspólnie uzgodnionego w ramach UE podatku od paliw.

Zbieranie środków na finansowanie migracji i kontroli granic w Unii jest sensownym pomysłem. Ochrona granic zewnętrznych jest zadaniem dzielonym, które będzie realizowane w sposób najbardziej efektywny, gdy pieniądze na ten cel będą pochodzić ze wspólnych funduszy. Kraje UE mogą też współpracować z państwami sąsiednimi, tak aby wpływać na ich politykę i działać wspólnie wtedy, gdy chodzi o imigrantów. To właśnie Unia robi w porozumieniu z Turcją, o tym też dyskutuje, jeśli chodzi o Libię. Jednak wszystko to stanie się dużo skuteczniejsze, jeśli dojdzie do koordynacji polityki między państwami członkowskimi. A gdy do tego dojdzie, niezbędne będą pieniądze.

MFW oszacował krótkoterminowe budżetowe koszty zajęcia się uchodźcami średnio na 0,1 proc. PKB. Ale przecież niektóre kraje wydają na ten cel znacznie więcej. Do tego dochodzą koszty innych polityk, jak np. bardziej skuteczne działania poza UE czy finansowanie unijnej agencji kontroli granic Frontex. Grecja czy Włochy nie wezmą na siebie ciężaru regulowania napływu uchodźców, tak samo jak Niemcy czy Szwecja nie mogą zgodzić się na samodzielne finansowanie niemal wszystkich przybywających do UE uciekinierów. To musi być wspólne przedsięwzięcie.

Kontrola granic i polityka migracyjna oznaczają stałe koszty, bo – jak argumentują Włosi – strumień uchodźców do UE raczej się nie będzie zmniejszał. A stałe koszty wymagają stałego finansowania i nie można ich pokrywać deficytem budżetowym. Dlatego też pomysł stworzenia wspólnego podatku na ten cel jest pożyteczny.

Jednak można by zostawić paliwa i zaproponować podatek od emisji CO2 na poziomie europejskim. Byłaby z niego podwójna korzyść, bowiem pomógłby także w osiągnięciu unijnych celów klimatycznych uzgodnionych na szczycie w Paryżu. Jeśli Unia chce poważnie potraktować swoje zobowiązania klimatyczne, musi ożywić Europejski System Handlu Emisjami (ETS) i jednocześnie podnieść podatki od emisji tych gazów cieplarnianych, których nie obejmuje ETS. W UE codziennie zużywa się ok. 1,5 mln ton ropy. Zwiększenie podatku mogłoby więc przynieść wystarczająco dużo pieniędzy do sfinansowania kryzysu uchodźców. Co prawda zapłacą za to europejscy konsumenci, ale w dłuższym czasie sprawnie funkcjonujący system na poziomie europejskim przyniesie oszczędności.

Jednak włoska propozycja słusznie podkreśla wagę pożyczek. Koszty kryzysu będą się zmieniały w czasie. Obecnie istotne są nakłady jednorazowe na niezbędną infrastrukturę, wzmocnienie Fronteksu, zakupy niezbędnego sprzętu itp. Według standardowej teorii neoklasycznej ekonomii wysokie koszty tymczasowe powinny być finansowane przez pożyczki, a nie poprzez podatki, żeby uniknąć niewydolności i zapobiec złym decyzjom inwestycyjnym.

Zajęcie się kryzysem uchodźców wymaga pieniędzy na poziomie europejskim. Niemiecki minister ma rację, że potrzebne są źródła podatkowe, a wprowadzenie takiego, który służy jednocześnie realizacji celów klimatycznych, ma sens. Jednocześnie sensowne jest uzupełnienie wpływów podatkowych pożyczkami, które mogą sfinansować wysokie wydatki tymczasowe.

Do zrealizowania tego projektu potrzebne są ramy prawne i administracyjne. Unijne traktaty, a w szczególności artykuły 191 i 192, pozwalają na wprowadzenie wspólnego podatku w celu osiągnięcia ważnych celów środowiskowych. Podatek od CO2 jest uznanym międzynarodowo sposobem zapobiegania zmianom klimatycznym. Ponieważ z takim instrumentem Unia wchodzi na nowe dla niej terytorium, potrzeba ostrożnego politycznego i administracyjnego planowania.

Ale zarówno zmiana klimatyczna, jak i polityka migracyjna to dobra publiczne, które dla skutecznej polityki potrzebują wspólnych zasobów finansowych.

Autor jest dyrektorem think tanku Bruegel

Debata nad finansowaniem unijnej polityki migracyjnej jest coraz bardziej gorąca. Niedawno Włochy zaproponowały emisję „unijnych obligacji migracyjnych", z kolei niemiecki minister finansów Wolfgang Schaueble uważa, że wydatki z tym związane, w tym koszty wzmocnionej kontroli europejskich granic, powinny zostać pokryte ze wspólnie uzgodnionego w ramach UE podatku od paliw.

Zbieranie środków na finansowanie migracji i kontroli granic w Unii jest sensownym pomysłem. Ochrona granic zewnętrznych jest zadaniem dzielonym, które będzie realizowane w sposób najbardziej efektywny, gdy pieniądze na ten cel będą pochodzić ze wspólnych funduszy. Kraje UE mogą też współpracować z państwami sąsiednimi, tak aby wpływać na ich politykę i działać wspólnie wtedy, gdy chodzi o imigrantów. To właśnie Unia robi w porozumieniu z Turcją, o tym też dyskutuje, jeśli chodzi o Libię. Jednak wszystko to stanie się dużo skuteczniejsze, jeśli dojdzie do koordynacji polityki między państwami członkowskimi. A gdy do tego dojdzie, niezbędne będą pieniądze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację