Koncepcja rozwoju polskiego rynku mieszkaniowego – możliwe drogi i rozwiązania systemowe
Od już prawie trzydziestu lat polski rynek nieruchomości doświadcza dynamicznego rozwoju i wielu transformacji. W obszarze wielorodzinnych nieruchomości mieszkaniowych w pierwszych latach prym wiodły spółdzielnie mieszkaniowe, które wykorzystały zmianę systemu gospodarczo-prawnego i szanse rozwojowe, zapewniające urynkowienie ich działalności. Jednak u schyłku ubiegłego wieku coraz większą rolę na rynku mieszkaniowym zaczęli odgrywać deweloperzy - profesjonalne firmy, które wyspecjalizowały się w realizacji projektów mieszkaniowych (najczęściej budynków lub kompleksów budynków wielorodzinnych, rzadziej osiedli domów jednorodzinnych lub w zabudowie szeregowej lub bliźniaczej). Ich dynamiczny okres rozwoju to początek tego wieku, ze szczególną ekspansją w latach 2005-2008. Najsilniejsi deweloperzy pomimo kryzysu finansowego przełomu dekad przetrwali i obecnie notują bardzo dobry okres swojej działalności – choć nieporównywalny z ostatnim boomem, to jednak zapewniający wysokie wolumeny sprzedaży oraz atrakcyjne marże.
Cechą wspólną całego okresu po upadku systemu komunistycznego jest w przypadku rynku mieszkaniowego, pomimo zmian struktury i dominujących graczy po stronie podaży, ogromna dominacja mieszkań budowanych z przeznaczeniem na sprzedaż indywidualnym klientom. Oznacza to, że cały rozwój rynku mieszkaniowego w ostatnim 25-leciu koncentrował się na nieruchomościach nabywanych na własność. W pierwszym okresie duża część mieszkań nabywana była za gotówkę którą klienci posiadali lub pozyskiwali w formie pożyczek od rodziny lub znajomych. Pod koniec lat 90-tych popularność zaczęły powoli zdobywać kredyty z przeznaczeniem na zakup nieruchomości. Ich przyspieszoną ekspansję można datować od ok. 2003 roku, a dynamiczny rozwój od ok. 2005 roku. O skali rozwoju tego obszaru działalności banków świadczy chociażby to, że od 2002 roku do końca 2014 r. liczba czynnych umów kredytowych zwiększyła się ponad 6-cio krotnie (od ok. 290 tysięcy do ponad 1.850 tysięcy). W międzyczasie ogromną popularność zdobyły kredyty walutowe (głównie w CHF), które w latach 2005-2008 zdominowały rynek kredytów hipotecznych w Polsce. Obecnie wartość zadłużenia z tytułu kredytów hipotecznych to ok. 375 mld zł w tym ok. 180 mld zł (wartość zależna od kursu walut) to kredyty walutowe. W 1999 roku ich wartość w stosunku do PKB wynosiła zaledwie ok. 1 %, natomiast w roku 2014 było to już ok. 20%. Stały się one w wielu polskich bankach główną pozycją w portfelu kredytowym (w niektórych bankach jest to 40-50% aktywów).
Powyższe dane obrazują dynamikę i znaczenie rynku mieszkaniowego i związanego z nim rynku kredytów mieszkaniowych w polskiej gospodarce i społeczeństwie. Ćwierćwiecze rozwoju polskiego rynku mieszkaniowego wymyka się prostej ocenie. Niewątpliwie w początkowym okresie, kiedy państwo borykało się z ogromnymi problemami gospodarczymi i społecznymi, trudno było oczekiwać powstania i wdrożenia skutecznego publicznego programu wspierającego mieszkalnictwo i nadającego jego rozwojowi określone zrównoważone ramy - zapewnienia rozwoju rynku mieszkań własnościowych dla zamożniejszej części społeczeństwa i rynku mieszkań na wynajem i komunalnych z przeznaczeniem dla osób, których nie stać na zakup mieszkania. W tym okresie rynek regulowała czysta gra popytu i podaży.
Na początku pierwszej dekady XXI wieku, po kryzysowym przełomie wieków, można było już spodziewać się wprowadzenia takiego programu. Okres ten cechowała wspomniana wyżej ekspansja kredytowa, która otworzyła możliwości nabycia własnego mieszkania kolejnej, licznej grupie klientów (długie okresy kredytowania, stosunkowo niskie oprocentowanie kredytów walutowych, coraz bardziej liberalna polityka kredytowa banków oraz relatywnie wysoki wzrost PKB i poprawiająca się sytuacja dochodowa części społeczeństwa). Boom na rynku mieszkaniowym napędzany kredytami uśpił jednak rządzących, którzy wydaje się przyjęli ostatnimi laty, że problemy mieszkaniowe Polaków załatwi za nich rynek i łatwo dostępne kredyty. Z tego też powodu nie pojawiły się żadne istotne inicjatywy zmierzające do zapewnienia szerszego dostępu do mieszkań dla uboższej części społeczeństwa. Chociaż szczególnie w dużych miastach istotnie zwiększył się zasób mieszkań i zauważalnej poprawie uległy warunki mieszkaniowe części społeczeństwa, to pozytywy te ominęły osoby o niższych dochodach. Pozostawały one poza rynkiem mieszkaniowym lub za pomocą zbyt pochopnie (często za namową pracowników banków lub pośredników kredytowych) zaciągniętych kredytów (których obsługa i spłata przekracza ich realne możliwości) stali się jednocześnie posiadaczami mieszkań i osobistymi niewolnikami związanych z nimi kredytów, znacznie obecnie przewyższających wartość zakupionego za ich pomocą mieszkania. Tego typu problemy występowałyby znacznie rzadziej gdyby w odpowiednim momencie stworzono warunki do rozwoju drugiej nogi rynku mieszkaniowego – mieszkań na wynajem i komunalnych.