Ludzie nadal strajkują, ale kraj w zasadzie pogodził się z nieuchronnym losem i z koniecznością wieloletniej diety odchudzającej. A wierzyciele przyznali kolejną ratę pomocowego kredytu, jednocześnie godząc się na dokonanie w przyszłości redukcji greckiego zadłużenia – co jest dla wymęczonych kryzysem Greków jedynym sensownym usprawiedliwieniem dla kontynuacji polityki oszczędnościowej.
Czy można było osiągnąć porozumienie wcześniej? Oczywiście, że tak. Przede wszystkim dlatego, że długi Grecji – choć ogromne dla samego kraju – z punktu widzenia całej strefy euro aż tak nie przerażają, więc nie przeraża również perspektywa ich częściowego umorzenia. Jeśli targi trwały tak długo, grożąc co najmniej dwukrotnie niekontrolowanym bankructwem, to głównie dlatego, że Grecja stała się w gruncie rzeczy poligonem doświadczalnym radzenia sobie z kryzysem nadmiernie zadłużonych krajów Południa. W rzeczywistości próba sił dotyczyła Hiszpanii, Portugalii czy Włoch. A biedni Grecy płacili za to recesją, beznadzieją i nieudanymi próbami buntu.