Dzisiaj już nie narzeka, tylko sam rywalizuje o młode talenty, mogąc się pocieszyć, że przynajmniej są na miejscu. Trzeba sobie zdać sprawę, że przy niestabilnym rynku zamówień publicznych, bez zagranicznych centrów usług IT nie mielibyśmy szans na utrzymanie tak wielu informatyków w kraju. Tak naprawdę to one mają decydujący wpływ na szybki wzrost dobrze opłacanego zatrudnienie w IT.
Nawet jeśli część najlepszych specjalistów IT zasiliła kadry w Dolinie Krzemowej, to większość została. Pracują w kraju, ale dla klientów z całego świata. W rezultacie Polska wyrasta na czołowego dostawcę usług IT – i to nie tych najprostszych na poziomie banalnego helpdesku, które opanowały Indie. Celujemy – i słusznie – w bardziej zaawansowane procesy związane z bezpieczeństwem, rozwojem aplikacji – korzystając z dobrej marki, jaką budują nam polscy laureaci międzynarodowych zawodów w programowaniu. Dzięki temu nasi informatycy już od pierwszych lat studiów mogą zdobywać praktyczne doświadczenie i umiejętności na stażach i praktykach. Nie powinno więc dziwić te 5 tys. zł pensji na starcie. Owszem, tyle płaci się absolwentom, ale absolwentom z praktyką....
Dla polskich firm IT zagraniczne centra usług mogą się na pierwszy rzut oka wydawać konkurencją, ale w rzeczywistości ich obecność jest korzystna. Nawet jeśli podbijają stawki, to mogą być dobrym źródłem doświadczonych kadr. Dla typowego informatyka korporacyjne struktury na dłuższą metę są męczące. A to daje szansę pozyskanie dobrych ludzi ciekawym start-upom i firmom, które mają ambicje podbicia świata.