Rz: Eksportujecie już na cztery kontynenty. Na który było najtrudniej wejść?
Bogdan Noga:
Do Ameryki Północnej, która jest dla nas najmłodszym rynkiem. Niedawno otrzymaliśmy stosowne uprawnienia. W naszej branży, aby eksportować, musi być porozumienie międzyrządowe, które dopuszcza producentów z danego kraju do sprzedaży. W 2015 r. udało się nam uzyskać pozwolenie na sprzedaż na rynek amerykański i kanadyjski.
A jak na waszą działalność wpłynęło rosyjskie embargo na polską żywność?
To duży problem, z którym musieliśmy sobie poradzić na początku 2014 r. Tym większy, że wtedy w ciągu miesiąca dostaliśmy dwa potężne uderzenia. Pierwsze w postaci embarga rosyjskiego, i to w momencie kiedy sprzedaż na rynku rosyjskim była już rozbujana. I drugie w postaci afrykańskiego pomoru świń (ASF) dotyczącego dzików, co spowodowało reakcję w Azji. I nie mówię tu tylko o rynku chińskim, ale także japońskim, południowokoreańskim i singapurskim. Wszędzie tam sprzedawaliśmy. Efekt embarga i ASF był taki, że w ciągu miesiąca straciliśmy jedną czwartą obrotów. Musieliśmy szukać nowych rynków. Naturalnie zwiększyła się sprzedaż na rynki europejskie, szczególnie do Hiszpanii i Włoch, bo te kraje potrzebują właściwie każdej ilości szynek do wyrobów parmeńskich i tych z Sorano. Do tego doszedł rynek północnoamerykański i pierwsze nieśmiałe próby na rynkach afrykańskich.