Ponieważ prezydent Andrzej Duda docenia Adama Glapińskiego i wnioskuje właśnie o jego drugą kadencję jako prezesa Narodowego Banku Polskiego, Jarosław Kaczyński zaś ma do niego pełne zaufanie od zamierzchłych czasów Porozumienia Centrum, pozostanie zapewne kolejne sześć lat sternikiem naszej polityki pieniężnej. Oznacza to trwanie na tym kluczowym stanowisku łącznie 12 lat, co jest czymś absolutnie niezwykłym na wzburzonym pisowskim morzu, gdzie czas „życia" ministra czy szefa państwowej spółki sięga często ledwie kilku miesięcy, a zwaśnione koterie premiera Morawieckiego, ministra aktywów państwowych Jacka Sasina czy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry (a pewnie i parę mniejszych by się znalazło) bezwzględnie wyrywają sobie co ważniejsze stanowiska.
To dlatego długowieczność Adama Glapińskiego robi wrażenie, niemal jak panowanie angielskiej królowej Wiktorii czy cesarza Austrii Franciszka Józefa. Pozostając jednak przy bankierach centralnych, to dalej imponujący wynik, choć daleki od Alana Greenspana, który kierował Rezerwą Federalną 19 lat, i to za kadencji pięciu amerykańskich prezydentów. Greenspan odszedł z urzędu w zaawansowanym wieku 80 lat, co niekiedy mu wypominano. Prezes Glapiński będzie miał w 2028 r. lat 78. Też sporo, ale zdecydowanie nie warto z tego czynić zarzutu. 73-letni Ronald Reagan przed drugą kadencją w trakcie debaty z Walterem Mondale'em pytany, czy sobie poradzi w tak zaawansowanym wieku, ripostował: „Wiek nie stanie się tematem mojej kampanii. Obiecuję, że nie będę wykorzystywał do politycznych celów młodego wieku i braku doświadczenia mojego konkurenta".
Czytaj więcej
Adam Glapiński może kierować Narodowym Bankiem Polskim po zakończeniu sześcioletniej kadencji do czasu wyboru prezesa na nową kadencję. Prawo nie określa terminu, jak długo.
Adam Glapiński nie pasuje do wizerunku bankierów centralnych. To zwykle ludzie nudni, jak Greenspan czy Bernanke, którego zapamiętamy głównie z bon motu o dolarach zrzucanych z helikoptera. Glapiński to trochę typ showmana, na konferencjach czuje się jak ryba w wodzie, uśmiecha się, ekscytuje, mówiąc o polskim cudzie gospodarczym, „przy którym niemiecki to pestka", czy o największych sukcesach od czasów rozbiorów. Ale ta mocno naciągana propaganda sukcesu nie należy wcale do najpoważniejszych zastrzeżeń wobec szefa NBP.
Jego działania mijają się bowiem z celem. NBP jest „utrzymanie stabilnego poziomu cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu NBP". W przypadku prezesa Glapińskiego widać, że najważniejsze jest nie dbanie o niski poziom inflacji, a o przyspieszającą gospodarkę. Dlatego to wydrukowanie masy pieniądza na covidowe tarcze uważa za swój wielki sukces. Stawia więc inaczej akcenty niż tacy poprzednicy, jak Leszek Balcerowicz, Hanna Gronkiewicz-Waltz i Marek Belka. Złoty wcale nie ma być mocny, ale słaby na tyle, by wspierać eksport, choć nie ma dowodów na skuteczność takiej strategii.