Spojrzeć w nie i dopiero wtedy zacząć musztrowanie. Największym „olewaczem" serwowanych przepisów są bowiem... oni sami.
Wystarczy przypomnieć podział kraju na strefy „żółte" i „czerwone". W zależności od liczby nowych zachorowań na ich obszarach miały obowiązywać różne obostrzenia. Na początku listopada Polska była cała „czerwona" i ogłoszono kompleksowy plan nakazów i zakazów. Takich jak m.in. zamknięcie hoteli, kin, ograniczenie liczby klientów w sklepach. Działania rządu, o co wielokrotnie zabiegał biznes, miały być wreszcie przewidywalne. Jeśli np. średnia dzienna liczba zachorowań z siedmiu dni przekroczyłaby 27 000, to powinna obowiązywać strefa czerwona wraz z narodową kwarantanną. Gdyby jednak średnia spadła poniżej 9400, to Polska powinna być strefą żółtą. Dla przedsiębiorców te reguły miały być podstawą planowania działalności.
Przejrzyjmy zatem dane resortu zdrowia dotyczące zachorowań w dniach 21–27 grudnia! Razem było ich 55 104. Podzielone przez 7 daje... 7872. Czyli powinniśmy być w strefie „żółtej"! W której restauracje są otwarte, a hotele działają normalnie. Jeśli jednak jakikolwiek przedsiębiorca uwierzył w „przewidywalność", to srodze się zawiódł. Ogłoszono apel o przestrzeganie „godziny policyjnej", lockdown branży turystycznej, ostre restrykcje wobec dzieci. I jeszcze do 17 stycznia narodową kwarantannę, choć nie ma dla niej żadnego oparcia w liczbie zachorowań według listopadowych zasad.
Trudno uwierzyć, że rządzący sabotują świadomie sami siebie. Być może to wyraźne oznaki instytucjonalnej demencji, ujawniające się w czasie pandemii. Polega ona na tym, że podejmujący decyzje uczestniczą w kolejnych posiedzeniach nieskalani pamięcią o wcześniejszych ustaleniach. Każde zaczyna się więc od newsa, że... Polskę pustoszy pandemia. „Musimy działać" – mówi premier. Przejęci ministrowie na wyścigi sypią pomysłami. Na każdym posiedzeniu ciut innymi. Wiadomo, raz człowiek przyjdzie do roboty wyspany i pełen energii, a czasem zmęczony i nawet kawa nie pomoże. Na ostatnim ktoś zapewne poinformował zaskoczonych ministrów, że zaraz koniec roku i zabawy sylwestrowe. „To może godzina policyjna?" – zaproponował jeden z nich. No i mamy to, co mamy.
W takim chaosie można jednak sobie poradzić. Z pomocą przychodzą nauki ścisłe i „teoria nieoznaczoności" Heisenberga. W ogromnym skrócie mówi ona, że mierząc stan układu fizycznego, równocześnie go zmieniamy. Czyli uzyskanie informacji powoduje, że staje się ona nieprawdziwa. I tak samo może być z pandemicznymi decyzjami! Narodowa kwarantanna miała być od 27 000 zakażeń, więc wprowadzono ją przy dwa razy niższym poziomie. W 2021 r. nie miało być wyższych podatków, a jest takich kilkanaście. Miał być polski prom zbudowany w polskiej stoczni, stocznia idzie pod młotek... Itd., itp.