Maciej Stańczuk: Ryzykowne udomowienie

Państwo jest najgorszym właścicielem banków ze wszystkich możliwych, a kraje, w których jego udział był największy, były najbardziej podatne na turbulencje.

Aktualizacja: 24.11.2016 21:18 Publikacja: 24.11.2016 19:11

Maciej Stańczuk: Ryzykowne udomowienie

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Mamy ostatnio zalew wypowiedzi różnych „autorytetów" bankowości, najczęściej z tytułami naukowymi, na temat uzdrowieńczej roli „udomowienia", czyli repolonizacji, która ma przywrócić rzekomo zakłóconą równowagę w sektorze bankowym w Polsce. Przeprowadzona w połowie listopada w programie #RZECZoBIZNESIE rozmowa z prof. Waldemarem Koziołem z Uniwersytetu Warszawskiego i debata w „Rzeczpospolitej" zawierają tyle przeinaczeń, że zasługują co najmniej na krótki komentarz.

Po pierwsze, ważnym aspektem „udomowienia" banków w Polsce, na które dyskutanci nie zwracają uwagi, jest to, że oznacza ono ich renacjonalizację. Bo tylko grupa PZU i PKO BP mają zdolności kapitałowo-organizacyjne do przeprowadzania takich operacji po faktycznym unicestwieniu OFE przez poprzednią ekipę rządzącą. Przykład dr. Kozioła, który dołączył do tej grupy KGHM, traktuję humorystycznie. Firma ta powinna się skupić na porządkowaniu swoich aktywów zagranicznych związanych z działalnością podstawową, a nie wdawać się w działalność, o której nie ma pojęcia.

Jak widzimy, wszystkie te instytucje są kontrolowane przez Skarb Państwa, co jest w tej debacie kluczową kwestią. Państwo jest bowiem najgorszym właścicielem banków ze wszystkich możliwych, a kraje, w których udział własności państwowej w bankach był największy, były najbardziej podatne na turbulencje rynkowe i kryzysy finansowe. Nawet w dojrzałych gospodarkach rynkowych instytucje finansowe kontrolowane przez władze publiczne były źródłem potężnych kryzysów szybko rozprzestrzeniających się na sferę realną gospodarki. Wystarczy wspomnieć Hiszpanię (cajas – lokalne kasy oszczędnościowe), Niemcy (Landesbanki) czy USA (Fanny Mae i Freddie Mac – instytucje niby prywatne, które realizując rządową strategię obniżania barier w dostępie do mieszkań i domów, udzielają kredytów hipotecznych bądź gwarancji bankowych, bez konieczności przestrzegania regulacji ostrożnościowych).

Słoweńska przestroga

W Słowenii do niedawna udział banków zagranicznych w strukturze aktywów sektora był poniżej 30 proc., czyli odwrotnie niż w Polsce. Nie uchroniło to, a może nawet przyczyniło się do gigantycznego kryzysu finansowego w 2009 r. w tym – wydawałoby się – stabilnym kraju. Doszło do recesji i pogorszenia się sytuacji zwykłych ludzi. Czy udomowienie banków było w Słowenii pożyteczne? Nie sądzę.

Po wtóre jako osoba, wg definicji prof. Zbigniewa Krysiaka z SGH, który brał udział w debacie „Rzeczpospolitej", „zmodelowana" przez banki zagraniczne, chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że banki i inne przedsiębiorstwa kontrolowane przez rząd są z definicji mniej efektywne. W przypadku banków objawia się to co najmniej 10-proc. dyskontem w ich wycenie rynkowej. Wynika to z obsady ich gremiów kierowniczych przez akcjonariusza większościowego – Skarb Państwa, czyli przez polityków. Przekłada się to na nieoptymalne decyzje biznesowe podejmowane zgodnie z oczekiwaniem politycznym. A przecież politycy nie są specjalistami od oceny ryzyka kredytowego...

Bez ogródek oczekiwania wobec prezesów państwowych spółek przedstawił dawny minister Skarbu Państwa Dawid Jackiewicz. Powiedział wprost, że osoby te nie muszą być najlepszymi specjalistami lub absolwentami renomowanych uczelni, ale wykazywać lojalność wobec rządzącego ugrupowania i cieszyć się jego zaufaniem.

W przypadku banków oznacza to nieuchronny konflikt interesów. Interesy banku kontrolowanego przez rząd są zwykle na straconej pozycji. Trudno jest racjonalnie dyskutować z ludźmi, którzy tezę, że „udomowienie" będzie miało liczne pozytywne skutki, traktują jako aksjomat niewymagający dowodów. Swoją drogą, udomowić można zwierzę, nie instytucję.

Pytanie o koszty

Podsumowując – uważam, że koszty antywolnościowych i ahistorycznych pomysłów zgłaszanych bez ponoszenia odpowiedzialności przez polityków (debatę nad „udomowieniem" banków rozpoczął kilka lat temu Jan Krzysztof Bielecki, guru gospodarczy PO), pozbawionych doświadczenia biznesowego naukowców, związki i bezrefleksyjnych publicystów, są w debacie publicznej traktowane po macoszemu. Z tych zmian nie wynika żaden nowy ład gospodarczy.

Jak mówił noblista Gary Becker, kiedy gospodarkę rynkową porówna się z modelami alternatywnymi, nie ma nic, co lepiej podnosiłoby wydajność, zmniejszało biedę, poprawiało stan zdrowia i integrowało ludzi na świecie. Życzmy sobie zatem wszyscy trochę wiary w moce witalne modelu gospodarki rynkowej, który przyniósł nam wszystkim w Polsce niekwestionowany rozwój (także tym najuboższym, o czym niechętnie się u nas wspomina) i znaczne zmniejszenie dystansu do najzamożniejszych społeczeństw. Zakwestionowanie modelu wolnorynkowego w Polsce jest równoznaczne z zakwestionowaniem dotychczasowej dynamiki naszej gospodarki opartej na przedsiębiorczości Polaków, ale również na ostrożnej polityce makroekonomicznej, unikającej dużych nierównowag.

Decyzje polityków zamiast rynku

Angażowanie kapitału kontrolowanej przez państwo grupy ubezpieczeniowej PZU w celu przejęcia Pekao, najbardziej efektywnego banku polskiego (czyli relatywnie drogiego), uszczupla możliwości rozwoju biznesu podstawowego przez PZU. Ponadto kupujący nie przedstawia wizji budowy wartości tej instytucji, tylko mówi o chęci objęcia kontroli przez państwowego ubezpieczyciela drugiego największego banku polskiego w celu wsparcia finansowania inwestycji rządowych. Rynek ma zatem zostać zastąpiony woluntarystycznymi decyzjami polityków. Czy my już tego nie przerabialiśmy? Szanse powodzenia takiej strategii są zerowe.

Autor jest wiceprezydentem Pracodawców RP i głównym ekonomistą tej organizacji

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Dlaczego znika hejt na elektryki
Opinie Ekonomiczne
Agata Rozszczypała: O ile więcej od kobiet zarabiają mężczyźni
Opinie Ekonomiczne
Iwona Trusewicz: Rodeo po rosyjsku, czyli jak ujeździć Amerykę
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Nie tylko meble. Polska gospodarka wpada w pułapkę
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem