Wszystko wskazuje na to, że problemu nie rozwiąże zapowiadany przez resort infrastruktury przetarg na nowego operatora systemu elektronicznego poboru opłat za korzystanie z dróg, gdyż system viaToll, tak jak jego ewentualny następca, zbiera myto głównie od pojazdów ciężarowych, i to wyłącznie na trasach zarządzanych przez państwo. Co prawda operator systemu kasuje także opłaty za przejazd autostradami samochodami osobowymi, ale dotyczy to tylko dwóch odcinków – A2 pomiędzy Strykowem i Koninem i A4 od Gliwic do Wrocławia. Na pozostałych zajmują się tym koncesjonariusze płatnych odcinków, pobierając także odrębne opłaty od ciężarówek.
Nie znamy jeszcze szczegółów przetargu, prawdopodobnie nowy system obejmie opłatami także dotąd bezpłatne dla osobówek odcinki czynnych autostrad. Ale w zapowiedziach ministerstwa nie ma ani słowa o tym, by przy okazji zmiany operatora – i być może także samej technologii pobierania opłat – spróbować ujednolić system na całej sieci płatnych dróg, także tych zarządzanych przez koncesjonariuszy. Obiecywana przez wiceministra Jerzego Szmita „wygoda dla kierowców" długo jeszcze pewnie będzie obejmować wyłącznie trasy znajdujące się w gestii państwa.
Co więcej, swój system monitorowania pojazdów chce stworzyć także resort rozwoju i finansów. Zgodnie z projektem ustawy o systemie monitorowania przewozu towarów, która ma ułatwić m.in. kontrolę transportu produktów akcyzowych, już w połowie przyszłego roku trasy przejazdu ciężarówek z takimi towarami będą mogły elektronicznie śledzić służby podatkowe, celne i policja.
Chciałbym się mylić, ale na razie wygląda na to, że jakiekolwiek rozwiązanie poboru e-myta wybierze resort infrastruktury, i tak zatrzymamy się na koncesyjnych bramkach, a niektóre ciężarówki będą musiały mieć w kabinie nie jedno, lecz dwa urządzenia pokładowe, każde w gestii innego resortu. Zatem wizja przejechania z jednym urządzeniem przez całą Europę może się i spełni, ale dopiero wtedy, kiedy wyjedziemy z Polski.
Ale mamy jeszcze dwa lata, może jednak coś się zmieni?