Zakupów z udziałem funduszy będzie coraz więcej. Dlaczego? Po pierwsze, mają do wydania astronomiczną kwotę biliona dolarów. Naiwnością byłoby liczenie na to, że gros tych pieniędzy trafi do Polski – na tle globalnej gospodarki jesteśmy niewielkim rynkiem. Jednak kropla tej kwoty na pewno jednak na nas skapnie, ponieważ fundusze patrzą na świat regionalnie, a w Europie Środkowo-Wschodniej to właśnie Polska wiedzie prym. Jesteśmy też postrzegani jako dobry przyczółek do dalszej ekspansji. Jest też jeszcze jeden czynnik: sukcesja. Przedsiębiorcy, którzy budowali biznesy na początku lat 90., teraz szukają następców i nie zawsze znajdują ich w rodzinie. Mają do wyboru kilka opcji, w tym sprzedaż firmy inwestorowi branżowemu lub finansowemu. I tu do głosu dochodzą emocje: łatwiej jest im przekazać budowany przez lata biznes profesjonalnemu funduszowi niż konkurentowi.
Z jednej strony taki kapitał jest stosunkowo drogi, a fundusz może działać menedżerom na nerwy, ingerując w strategię i zarządzanie. Jednak z drugiej strony mamy dostępność dodatkowego finansowania, elastyczność, cenne know-how i międzynarodowe kontakty, jakie oferują fundusze. Dla wielu polskich firm to właśnie one były trampoliną do dalszego rozwoju. Teraz zarządzają firmami, osiągającymi roczne obroty rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych i dającymi pracę dziesiątkom tysięcy ludzi. O tym, jak skutecznie zwiększają wartość aktywów, może świadczyć przykład Żabki. Mariusz Świtalski (wraz z AIG Central Europe) zainkasował za nią 550 mln zł, kolejny właściciel – fundusz Penta – 400 mln euro, a teraz Mid Europa chce ponad dwa razy więcej. Dopnie swego?