Pandemia Covid-19 to dla firm, w tym agencji zatrudnienia, sporo nowych wyzwań, ale i szanse. Czy w przypadku Gi Group jest to bardziej szansa czy wyzwanie?
Jedno i drugie. Pandemia stwarza nowe szanse, lecz jest również wyzwaniem,
co było szczególnie widoczne w pierwszych miesiącach 2020 r., gdy bez żadnego przygotowania wprowadzono wyjątkowo ścisły lockdown, poczynając od Włoch, naszego głównego, macierzystego rynku. Wiosną ub.r. nasz rynek został praktycznie zablokowany. Potem jednak, po zniesieniu lockdownu, nastąpiło dość silne odbicie, szczególnie na rynku pracy tymczasowej i outsourcingu, bo pracodawcy potrzebowali pracowników, których jednak obawiali się zatrudniać na stałe. Pandemia pokazała natomiast – także w Gi Group, która zatrudnia 5 tys. osób w 28 krajach – ogromne możliwości elastycznej reakcji na kryzys. Nasi ludzie wykazali bardzo silną motywację, by w tych bardzo trudnych warunkach w miarę normalnie pracować.
W rezultacie drugie półrocze 2020 r. było dla nas bardzo dobre, znacznie lepsze niż w 2019 r. i najlepsze w historii Gi Group. Wypadliśmy też znacznie lepiej niż ogół branży, co pozwoliło nam niemal wszędzie zwiększyć nasze udziały rynkowe.
W rezultacie zakończyliśmy 2020 r. z 2,5 mld euro przychodów, czyli na poziomie 2019 r., pomimo bardzo trudnych pierwszych miesięcy. Pandemia, która ma bardzo silny wpływ na rzeczywistość, pokazała nam bardzo pozytywną rzecz: warunki zewnętrzne są istotne, ale nie mają aż tak dużego wpływu, jeśli mamy jasno określony cel, ustalony kierunek działania, no i kompetencje, a zwłaszcza – energię, by pokonywać trudności. A my, działając od 21 lat, zawsze mieliśmy długoterminowy cel i kierunek rozwoju.